Bardzo gorącym tematem jest u nas ostatnio postanowienie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) z 25 maja 2021 r. w sprawie zabezpieczenia powództwa Republiki Czeskiej przeciw Polsce, polegające na nakazie natychmiastowego wstrzymania wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów, do czasu wydania ostatecznego wyroku. Polski rząd, zgodnie ze swoim zwyczajem, nie ma zamiaru wykonać postanowienia TSUE, ale ma poważny problem. Wstrzymanie wydobycia w kopalni Turów (a w ślad za tym zatrzymanie wytwarzania prądu w elektrowni Turów) byłoby ogromnym ciosem dla naszej ledwo zipiącej energetyki, a także dla regionu, którego większość mieszkańców żyje z kopalni i elektrowni. Dlatego o sprawie mówi się dużo we wszystkich mediach, a media prorządowe przyjęły ostrą linię antyczeską i antyunijną. Natomiast niemal zupełnie nie mówi się o tym dlaczego do takiej sytuacji doszło i kto jest za nią odpowiedzialny. I to właśnie bardzo mnie dziwi, bo wydaje mi się, że jest to bardzo ważne. A całkowitą winę za zaistniałą sytuację ponosi nasz obecny rząd, który w ciągu ostatnich dwóch lat popełnił szereg kardynalnych błędów.
Kopalnia Turów leży niemal na styku granic Polski, Niemiec i Czech, dlatego ma duży wpływ na środowisko naturalne nie tylko w Polsce, ale także w Czechach i Niemczech. Ale w pobliżu Turowa są też kopalnie po stronie Czeskiej i Niemieckiej i wszystkie one oddziałują wzajemnie na siebie i na środowisko naturalne wokół. Od wielu lat wybuchały na tym tle różne spory pomiędzy władzami lokalnymi i centralnymi trzech krajów, ale były rozwiązywane na drodze kompromisu.
Wyglądało na to, że tak będzie też ze sporem na temat wód gruntowych po stronie Czeskiej, które uległy obniżeniu wskutek działalności kopalni w Turowie. Czesi, około dwa lata temu, zwrócili się do polskiego rządu z różnymi zastrzeżeniami i propozycją podjęcia negocjacji. Niestety do negocjacji nie doszło bo Czesi zostali buńczucznie olani – wręcz wyśmiani – przez nasz dzielny rząd. Nieco później – w marcu 2020 roku – nasz rząd przedłużył wygasającą koncesję na wydobycie węgla w Turowie. Właściwie nikt nie miał wątpliwości, że decyzja o przedłużeniu koncesji została wydana z naruszeniem prawa zarówno polskiego jak i unijnego. Wykorzystali to Czesi, którzy zagrozili, że jeśli nasz rząd nadal nie będzie skłonny z nimi negocjować, to wniosą skargę do TSUE. Ich argumenty były tak mocne, że chyba tylko głupiec albo samobójca pozwoliłby sobie na ich olanie. Rząd Mateusza Morawieckiego postanowił je jednak olać.
Na to Czesi zwrócili się do Komisji Europejskiej o wydanie opinii, że polskie władze mogły naruszyć prawo w procesie koncesyjnym. I taką opinię Komisji Europejskiej uzyskali!!! Dawało im to ogromną przewagę negocjacyjną i mogli żądać zdecydowanie więcej niż wcześniej. Ale – choć trudno w to uwierzyć – nasz rząd negocjować nie chciał. No więc Czesi złożyli jednak skargę do TSUE, w dodatku żądając środka tymczasowego w postaci nakazu natychmiastowego wstrzymania wydobycia do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia. Nakaz wstrzymania wydobycia wydawał się tak drastyczny, że w naszym ministerstwie klimatu uznano, że nie ma szans na jego zastosowanie. Więc rząd polski złożył tylko lakoniczny wniosek o jego odrzucenie gdyż: jest nieproporcjonalny i nie zapewnia właściwego wyważenia interesów, a jego zastosowanie naraziłoby Polskę i jej obywateli na znaczne i nieodwracalne szkody. A z Czechami negocjować nie chciał.
Być może – gdyby Polska miała opinię normalnego i rzetelnego kraju – taki wniosek nie miałby szans powodzenia. Ale ma opinię awanturnika łamiącego własną konstytucję oraz prawo unijne i nie stosującego się do wyroków sądów polskich i unijnych trybunałów. I stało się to co się stało: TSUE wydał nakaz wstrzymania wydobycia, a polski rząd natychmiast ogłosił, że tego nakazu nie wykona. Czesi zwrócili się zatem o nałożenie kary: 5 mln euro za każdy dzień niepodporządkowania się nakazowi. Ponieważ sprawa może się pociągnąć kilka lat, zatem kara może urosnąć do kilku miliardów euro.
Polski rząd zgodził się w końcu podjąć negocjacje z Czechami. Ale teraz jego pozycja negocjacyjna jest bardzo mizerna, za to Czesi będą działać z pozycji siły. Zdaje się, że sporo ugrają.
I dlaczego nas to w ogóle nie dziwi ?
Myślę, że to lata zaniedbań gałęzi energetycznej w naszym kraju. Tych i poprzednich rządów. Od lat więcej energii zużywamy, niż produkujemy. Oczywiście olanie Czechów w takiej ważnej sprawie to kpina. Jednak gdybyśmy mieli rozwinięta infrastrukturę energetyczną, to do tej sprawy w ogóle by nie doszło..
No i Czesi mają motywację, bo w październiku są u nich wybory, więc muszą być twardzi i nieugięci, żeby mieć poparcie wyborców.