Tytuł wpisu: Płaszcz inny niż wszystkie brzmi bardzo buńczucznie ale wystarczy jeden rzut oka na zdjęcie główne żeby stwierdzić, że coś jest jednak na rzeczy, a to głównie za sprawą kołnierza szalowego o bardzo pokaźnej szerokości (14 cm w najszerszym miejscu). Wrażenie niezwykłości pogłębia się gdy przyjrzymy się fakturze tkaniny, która sprawia wrażenie jakby była nie wełną a futrem jakiegoś zwierzęcia.
Tkanina płaszcza to zresztą jego największy atut; jest to bowiem wełna z lamy utkana w jednej z najsłynniejszych włoskich tkalni: Piacenza 1773. Liczba w nazwie firmy (jak łatwo się domyślić to rok założenia) robi wrażenie i nawet jeśli podchodzić do sprawy z pewnym dystansem to jednak nie sposób nie odnotować, że marka rzeczywiście istnieje od wielu pokoleń, cały czas zachowując charakter firmy rodzinnej. Piacenza to właśnie nazwisko rodu właścicieli, chociaż każdemu w pierwszej kolejności skojarzy się z nazwą miasta w regionie Emilia-Romania w północnej części Włoch. Piacenza 1773 specjalizuje się w produkcji wełen najrzadszych i najdoskonalszych: z wikunii, kóz kaszmirskich i lam – czyli alpaki, kaszmiru, moheru.
Wymienione wełny – a szczególnie wełna wikunii – potrafią osiągać niebotyczne ceny, że wspomnę chociażby płaszcze Loro Piana, które przed laty szokowały ceną 100 tysięcy euro (za sztukę). Pojawienie się na naszym rodzimym rynku płaszcza z wełny lamy – wprawdzie nie aż tak drogiego jak z wełny wikunii, ale jednak nie należącego do tanich – uznać należy za niemałą sensację a jej sprawcą jest marka Herse, o której wspominałem kilka tygodni temu we wpisie: Jesienny garnitur trzyczęściowy.
Jak już na wstępie napisałem, płaszcz wygląda bardzo awangardowo z uwagi na szeroki, szalowy kołnierz. Ale uwagę przykuwają także proporcje, które – moim zdaniem – są wzorcowe: wzajemna zależność długości płaszcza, głębokości i szerokości kołnierza oraz umiejscowienia guzików, jest po prostu miła dla oka. Z tyłu płaszcz ma krój najprostszy z możliwych: proste plecy bez dragona, kontrafałd itp. a tylko z jednym, głębokim szlicem. Jedynym zgrzytem wydają mi się kieszenie. Gdyby były proste, z patkami – płaszcz byłby typową dyplomatką i w takiej formie sprawdzałby się najlepiej. Skośne kieszenie zapinane na guziki miały zapewne obniżyć formalność i dodać dynamizmu, ale można dyskutować, czy podnoszą atrakcyjność płaszcza czy wręcz przeciwnie. Jednak w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że wygląda to źle. Przeciwnie – całość robi wrażenie iście imponujące.
Płaszcz Herse prezentuję w dwóch stylizacjach – bardziej i mniej formalnej. Pierwsza jest nie tylko bardziej formalna ale też bardziej kolorowa, dzięki dodatkom w kolorze pomarańczowym. W pierwszej – płaszczowi towarzyszą: marynarka i poszetka eGARNITUR, koszula 4Gentleman, krawat Poszetka, spodnie Norman, buty Meka, kapelusz Polkap, rękawiczki Ochnik, szalik bezimienny. W drugiej stylizacji buty i rękawiczki pozostają te same, nowe są: 40-letni sweter domowej roboty, spodnie moleskin Benevento, kapelusz Witleather.
Muszę tu jeszcze dodać, że uwielbiam sesje zdjęciowe w padającym śniegu. I tym razem to się prawie udało. Prawie – bowiem śnieg nie tyle padał, co prószył. Ale bez wątpienia udało się uchwycić zimową aurę. Planowanie sesji z padającym śniegiem jest dość kłopotliwe – opady są nie do przewidzenia a prognozom nie można ufać. W praktyce wygląda to tak, że zarówno ja jak i moja żona Małgorzata (która robi zdjęcia) jesteśmy w pogotowiu i gdy tylko zaczyna padać, ja się szybko przebieram i udajemy się do najbliższego parku oddalonego od naszego domu o kilkaset metrów. Tym razem – gdy udało się zrobić zdjęcia w pierwszej stylizacji, wróciliśmy do domu celem zmiany ubrania i kontynuowania sesji. Niestety śnieg przestał padać i nasz zamysł spalił na panewce. Wystarczyło jednak odczekać kolejną godzinę i sesję udało się pomyślnie zrealizować.
Janie,
faktycznie bardzo ciekawy płaszcz. Zgadzam się z Tobą w kwestii kieszeni, chociaż po czasie pewnie można się do nich przyzwyczaić. W kwestii zdjęć, według mnie Twoja Żona znacznie lepiej uchwyciła unikatowość tej tkaniny, niż zrobił to fotograf od zdjęć na stronie sklepu Herse – także wyrazy uznania, bo jakość w Twoich wpisach przejawia się nie tylko w tekstach, ale również w zdjęciach 😉
W zakresie samej firmy Herse, czy ta marka jest w jakimkolwiek stopniu spokrewniona z firmą Poszetka? Oferta garniturów Herse, przynajmniej częściowo jest taka sama jak była w Poszetce (jeszcze w poprzednim roku, gdy wybór garniturów w Poszetce był znacznie szerszy) i siedziba sklepu w Warszawie jest w tym samym miejscu co był warszawski sklep Poszetki. Przy okazji bardzo się zdziwiłem, gdy zobaczyłem nową wersję sklepu Poszetki i okrojoną ofertę garniturów, ale chyba tak już jest że większość firm ogranicza swoje portfolio produktów skupiając sie na tych najlepiej rotujących.
Tym bardziej cieszy mnie to że w ramach Twojej kolekcji na eGarnitur są różne modele garniturów – już nie mogę się doczekać nowej kolekcji i zapowiedzianych garniturów w prążki 🙂 Czy już wiadomo kiedy będzie premiera Twojej nowej kolekcji i czy przewidujesz może reaktywację chociaż niektórych modeli z poprzednich kolekcji?
Pozdrawiam
W zeszłym roku właściciele Poszetki rozstali ze się wspólnikiem, który zapewne przejął część ubrań i zmienił metkę, łącznie z ceną. A Poszetka, jak sama to określiła, wraca do korzeni. Bardziej klasyczne ubrania, w mniejszej ilości, i tylko jeden salon w Katowicach. A resztę przejął wspólnik pod marką Herse.
Dziękuję za miłe słowa na temat jakości zdjęć robionych przez Małgorzatę 🙂
Zasadnie zwróciłeś uwagę na związki Herse i Poszetki. Ale żeby wyjaśnić o co chodzi muszę się trochę rozpisać. Poszetka została założona w roku 2010 przez Joannę Godziek, do której wkrótce dołączył mąż Tomasz. Firma zaczynała skromnie, ale bardzo dynamicznie się rozwijała i już w roku 2012 otworzyła sklep stacjonarny w Katowicach. Obszernie pisałem o tym we wpisie Firmy sukcesu: Poszetka.com. Kilka lat temu do Joanny i Tomasza dołączył wspólnik Paweł Bober co zaowocowało m.in. otwarciem butików w Krakowie, Wrocławiu i Warszawie oraz poszerzeniem oferty. Przy okazji dało się zauważyć tendencję do lokowania produktów bliżej towarów luksusowych a zatem droższych.
W roku ubiegłym wspólnicy uznali, że ich wizje pozycjonowania produktów są na tyle rozbieżne, że trudne do pogodzenia. Nastąpił podział, w wyniku którego Joanna i Tomasz zdecydowali się wrócić do źródeł pozostając przy pierwotnej wizji produktów sartorialnych ale przyjaznych cenowo dla klientów. Paweł (który przejął butiki: krakowski, wrocławski i warszawski) utworzył nową firmę, która z założenia celuje w segment towarów luksusowych. Firma nabyła prawa do marki Herse (powstałej w roku 1868) i pod takim szyldem obecnie działa. Pisałem o tym we wpisie: Jesienny garnitur trzyczęściowy.
Byłem i jestem wielkim fanem firmy Poszetka, a obecnie stałem się też fanem firmy Herse. Obu firmom życzę sukcesów i jestem przekonany, że sukcesy będą ich udziałem. Myślę, że jeszcze nie raz będę miał sposobność prezentowania produktów zarówno Poszetki jak i Herse.
Rowniez uwielbiam padajacy snieg!
Skoro ceny welen sa wysokie, zastanawiam sie, czy nie znalezliby sie w Polsce hodowcy zainteresowani tak egzotycznymi zwierzetami i ich welna. Poza biurokracja (z definicji) zapewne utrudniajaca sprowadzanie takich zwierzat, nie widze przeszkod.
Wiem, ze takie zwierzeta sa z powodzeniem hodowane i na nizszych wysokosciach i w cieplejszym klimacie niz Andy.
Po pierwsze nie wszystkie zwierzęta nadają się do hodowli a po drugie niemożliwe albo bardzo trudne jest hodowanie zwierząt w warunkach znacznie odbiegających od ich naturalnych środowisk. Np. swego czasu bardzo liczne były próby hodowania kóz kaszmirskich w Europie; wszystkie skończyły się zupełną klapą. Także całkowicie niemożliwa jest hodowla wikunii – nawet w Andach na odpowiedniej wysokości n.p.m. Ale nawet jeśli jakieś zwierzęta aklimatyzują się do hodowli w innych warunkach to przeważnie okazuje się, że ich runo jest marnej jakości – nieporównywalnej z jakością runa zwierząt żyjących w swoim naturalnym środowisku. Z tego co wiem alpaki i lamy hoduje się w Polsce ale głównym celem tych hodowli nie jest pozyskiwanie runa. Poza tym mam wątpliwości czy cena runa lam hodowanych w Polsce rzeczywiście byłaby konkurencyjna w stosunku do cen runa pozyskiwanego w hodowlach peruwiańskich.
Alpaki na pewno można hodowac w Polsce. Do przedszkola mojej córki regularnie przychodza alpaki…
Wełnę też się z nich pozyskuje, ale raczej nie jest to główny motyw ich hodowli.
Faktycznie bardzo ładny płaszcz, zarówno pod względem kroju, jak i materiału. Mi się akurat skośne kieszenie podobają, nawet guziki – choć mało praktyczne w tym miejscu, dodają wyjątkowości. Kieszenie cięte poziomo, zwłaszcza w krótszych płaszczach przed kolano, moim zdaniem nieproporcjonalnie dzielą płaszcz i sylwetkę na część górną – tors z klapami i dolną jakby spódnicę mini (przynajmniej u osób wysokich), tu jednak nie ma takiego ryzyka.
Mam też pytanie:
Ostatnio zakupiłem płaszcz z Bytomia i miałem dylemat przy wyborze rozmiaru – 52 wydawał się dobrze dopasowany, ale zapięty lekko się marszczył przy guzikach (skośne linie na brzuchu). Ostatecznie wybrałem 54, w którym problem ten nie występuje, ale wymaga lekkiego wytaliowania u krawca. Czy przy wyborze płaszcza powinienem się kierować zasadą wirtualnego guzika z odstępem 3 cm albo jakąś inną? We wcześniejszych wpisach na blogu znalazłem tylko wskazówkę odnośnie uwzględnienia w rozmiarze ubrań zakładanych pod spód, długości rękawa i sugestie dot. „klasycznej” długości całości. W tym konkretnym przypadku potrzebowałem około 5 cm do wirtualnego guzika, aby poły swobodnie opadały po zapięciu – akurat pośrednio między tym co wypada w rozmiarach 52 i 54 bez przeszywania guzików czy innych modyfikacji. Czy Twoje płaszcze Janie, są poddawane takim samym poprawkom, jak reszta garderoby?
Janie, jakie masz zdanie nt. noszenia współcześnie zegarków kieszonkowych (w przypadku noszenia kamizelki)?
Bardzo stylowe; popieram 🙂
Zestawienie stylizacji płaszcza na stronie Herse i zaprezentowanej przez Ciebie Janie, dobitnie pokazuje drastyczne skutki złego dobru rozmiaru. Gdybym znał tylko tamte zdjęcia, to ze względu na widoczną kusość płaszcza, raczej nie zdecydował bym się go zamówić przez internet, ani specjalnie
wybrać do salonu na przymiarki. Swoją drogą dziwi mnie, że marka starająca się uchodzić za luksusową, ma tak słabe sesje z fotograficzne i bezmyślnie ubiera wysokich modeli w ubrania skrojone na osoby niższe o 10-20cm.
Prawdopodobnie firmy, o ktorych Pan wspomina, sa zbyt skape na to, zeby zatrudnic lepszego fotografa („Penny-wise, pound-foolish”). Wykonalbym im zdjecia gratis, po prostu dlatego, bo to lubie; niestety przeciwdziala robieniu im zdjec geografia, tj. odleglosc.
To jest dość powszechna maniera wszystkich producentów męskiej odzieży w naszym kraju. Rękawy marynarek sięgające 5 cm ponad przegub nadgarstka wyglądają fatalnie a przecież są jeszcze skutki uboczne tej maniery czyli przykrótka marynarka z guzikiem położonym na wysokości mostka. W dodatku marynarka jest przeważnie przyciasna, jej poły rozchodzą się poniżej guzika, odsłaniając fragment koszuli i klamrę paska spodni-biodróek. Ohyda do kwadratu. Jakby ktoś głośno wołał do klientów: nie kupujcie u nas bo nasze obramia są brzydkie!
W przypadku płaszczy sytuacja jest analogiczna ale dochodzi do tego jeszcze bardzo mała długość.
Niesamowicie wygląda ta stylizacja z pomarańczowym. Ja tu się zastanawiam czy brązowy tweed do czarnej dyplomatki nie będzie przesadą, a tu taka odważna gra kolorów. Bardzo inspirujące.
Dziękuję 🙂
A brąz do czerni rzeczywiście nie pasuje 😉 Polecam wpis: Dobieranie i łączenie kolorów.
Według mnie jest paskudny, niestety.
Co sądzi Pan o noszeniu sygnetów przez mężczyzn – precyzując: nierodowych? Druga sprawa – zdarza się, że mężczyźni czasem zaopatrują się w obrączki-różańce. Czy w dobrym tonie jest noszenie ich przy stylizacjach biznesowych, czy raczej poleca Pan noszenie ich jedynie w stylizacjach nieoficjalnych?
Dzień dobry!
Pytanie nie do mnie skierowane ale podzielę się swoją opinią – może pomogę.Moim zdaniem noszenie sygnetów,pierścionków i podobnej biżuterii przez mężczyznę jest nieeleganckie a szczególnie obnoszenie się ze swoją religijnością i jej demonstrowanie w postaci symboli – różańców itp.Wiara człowieka powinna zostać w sferze intymności.Jedyne zastosowanie sygnetu jakie mi się nasuwa to pukanie o blat stolika w restauracji w celu przywołania kelnera ale trzeba wtedy spełnić dwa warunki sygnet musi być bardzo duży i do tego złoty.
Z wyrazami szacunku – Jerzy
Ja raczej sceptycznie podchodzę do męskiej biżuterii typu: pierścienie, bransoletki, łańcuchy. Jednak jeśli ktoś chce to oczywiście nie ma przeszkód w noszeniu. Trzeba tylko uważać bowiem łatwo jest tu przekroczyć granicę pretensjonalności.
Płaszcz niestety na nie – kołnierz szalowy jest w mojej opinii za szeroki do wąskiej sylwetki Autora (bez urazy), złe proporcje, wygląda to dziwnie. Może na kimś o posturze kulturysty wyglądałby ok, ale nie w tym przypadku. To oczywiście moja subiektywna opinia.
Zdecydowanie na nie. Szerokość klap nieproporcjonalnie duża w stosunku do niezbyt atletycznej sylwetki Autora (bez urazy), do tego ten totalnie nijaki szary kolor. To oczywiście moja subiektywna opinia.
Dziękuję za opinię. Musi być bardzo zdecydowana skoro wymagała dwukrotnego wyrażenia 😉
Piękny płaszcz i stylizacje (jak zawsze).
Już pierwsze zdjęcie przypomniało mi płaszcz Gustawa Kramera z komedii „Vabank”. I w żadnym wypadku płaszcze te nie są komediowe. Są doskonałe. Niczego nie ujmując Twojemu, osobiście wybrałbym noszony przez Kramera😉
Dziękuję 🙂