Kultura wysoka i kultura ubioru

kultura wysoka

Kulturą ubioru nazywam umiejętność dostosowania swojego stroju do sytuacji i okoliczności oraz rangi wydarzenia w którym uczestniczymy. Strój wyraża też nasz stosunek do osób z którymi się stykamy; starannym i eleganckim strojem podkreślamy nasz szacunek, niedbałym czy wręcz niechlujnym – okazujemy lekceważenie. Jednak w ostatnich latach kultura ubioru jest coraz bardziej spychana na margines a coraz więcej zwolenników ma teza, że ubiór nie ma żadnego znaczenia; każdy ubiera się jak chce i nikomu nic do tego. Sądzę, że takie stawianie sprawy jest jedynie usprawiedliwianiem własnego niechlujstwa ale nie sposób nie zauważyć, że staje się coraz powszechniejsze.

W dzisiejszym wpisie chcę się podzielić smutnymi refleksjami na temat ubiorów sporej części publiczności na spektaklu słynnego i renomowanego baletu, wystawionego w prestiżowym miejscu. Mam na myśli występ chińskiego baletu Shen Yun w Teatrze Wielkim w Łodzi. Balet jest chiński, bazuje na klasycznym tańcu chińskim i czepie z wielowiekowej tradycji chińskiej, ale powstał w Stanach Zjednoczonych, ma siedzibę w Nowym Jorku i pozostaje w zdecydowanej opozycji w stosunku do władz Chińskiej Republiki Ludowej. Czemu zresztą daje wyraz w niektórych tańcach.

Występy baletu Shen Yun podziwiałem razem z moją żoną i oboje byliśmy zachwyceni. Muzyka, taniec i kostiumy to jedno, ale niezwykłe wrażenie robiło też zintegrowanie sceny z animacją wyświetlaną na gigantycznym ekranie za sceną. Ta animacja już sama w sobie była piękna i niezwykła ale clou programu polegało na tym, że tancerze ze sceny wchodzili czasami na ekran i kontynuowali swoją rolę jako postaci animowane (np. odlatywali w niebiosa), zaś animowane postaci z ekranu wchodziły na scenę i tańczyły. Wiem, że to brzmi jak magia ale było realizowane przy pomocy wyrafinowanych sztuczek technicznych. Stopień tego wyrafinowania nie mógł nie budzić podziwu. Podobnie jak podziwu i zachwytu nie mogły nie budzić zdolności akrobatyczne tancerek i tancerzy, szczególnie różnego rodzaju salta o ekstremalnym stopniu trudności.

A wracając do strojów publiczności: mogłoby się wydawać, że już sama ranga baletu oraz prestiż miejsca (a trochę też kosmiczna cena biletów) powinny były narzucić konieczność postawienia na eleganckie stroje. Tutaj doszedł jeszcze element dodatkowy: organizatorzy spektaklu wyraźnie poprosili publiczność o stroje „wieczorowe lub biznesowe”. I ponawiali tę prośbę w mailach przypominających, wysyłanych do nabywców biletów kilkakrotnie przed spektaklem. Oboje z żoną wybraliśmy stroje, które można by uznać za pośrednie pomiędzy wieczorowymi a biznesowymi. Zrobiliśmy to oczywiście z własnej potrzeby a nie na skutek prośby organizatorów. Być może nawet gdyby tej prośby nie było to zdecydowałbym się na garnitur nieco bardziej formalny czyli granatowy – gładki, a nie w prążki. Ale skoro strój biznesowy został przez organizatorów uznany za właściwy to skorzystałem z tej furtki i założyłem dwurzędowy garnitur w prążki, który ostatnio jest moim ulubionym garniturem (pisałem o tym niedawno we wpisie: Moje ulubione garnitury)

kultura wysoka i kultura ubioru

Zderzenie z ubraniową rzeczywistością było dla nas niemałym szokiem. Muszę jednak zaznaczyć, że panie – nie wszystkie ale spora ich część – stanęły na wysokości zadania i ubrały się dobrze lub przynajmniej akceptowalnie. Panowie – wręcz przeciwnie. Niestety. Poniższe zdjęcia nie prezentują najgorszych ubiorów jakie udało mi się zobaczyć a jedynie takie jakie udało mi się sfotografować bez zwracania na siebie uwagi. Rzucało się w oczy, że były to przeważnie stroje codzienne – żeby nie powiedzieć: robocze. Żadnej odświętności. I te koszule wypuszczone na spodnie! To jakaś zbiorowa mania! Wśród butów prym wiodły sneakersy – mniej lub bardziej przybrudzone.

Wkrótce wybieram się na koncert do filharmonii w Warszawie. Nie spodziewam się, żeby w kwestii ubiorów publiczności było inaczej niż w Łodzi i postaram się nieco bardziej uodpornić. W każdym razie nie będę już robił zdjęć.

kultura wysoka i kultura ubioru kultura wysoka i kultura ubioru kultura wysoka i kultura ubioru

Udostępnij wpis

Podobne wpisy

57 komentarzy

  1. W sumie to tutaj pokazane stroje w większości komponują się z zaniedbanymi sylwetkami (wystające brzuchy), świadcząc o podejściu ich właścicieli nie tylko do kwestii ubioru, ale wyglądu w ogóle. 😉

    1. Pomyślałam dokładnie o tym samym. Co więcej nasuwa się pytanie, co osoba za nic mająca dbałość o własny wizerunek robi na spektaklu kultury wyższej. Z całym szacunkiem, jestem artystką, pracuje na scenie i wielokrotnie spotykam się z odbiorcą, który na show widzi jedynie ładny obrazek przy zerowym kontekście kulturowym. Czy te osoby mają zasoby i narzędzia do odbioru kultury, skoro daje swoim wizerunkiem reprezentują jej brak?

      1. Po co zasłaniać twarze? Zdjęcia trzeba wywiesić w gablocie „Tych panów nie obsługujemy”. Do Bydgoszczy niech jeżdżą. (Bez urazy dla bydgoszczan, to zabieg stylistyczny. Oni nie powinni być wpuszczani do żadnego tego typu obiektu.)

          1. Ja bym bronił Eleganta z Mosiny gdyż chodziło mu (jak sądzę) o odniesienie do filmu Barei „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” – w związku z poobrażanymi sklepami w okolicy i koniecznością jeżdżenia na zakupy do Bydgoszczy – a nie o postponowanie Bydgoszczy 😉

          2. W Mosinie nie ma opery… Jan słusznie zauważył nawiązanie do filmu. Myślałem, że zaznaczenie użycia środka stylistycznego wystarczy 😉 Pax!

        1. Bardzo dobre wytłumaczenie zjawiska niechlujnego ubioru podał dr Stanisław Krajski.Film na You Tube ok. 12 minut .Było to kilka lat temu.

    2. Proponuję nie porzucać nadzei, że w Warszawie będzie lepiej. Swoją drogś, co by pan powiedział na taką okazję o marynarce sportowej z t-shirtem? Czy Byłoby to akceptowalne właśnie na taką wieczorową okazję, ale o nieco luźniejszym ubiorze?

      1. Mnie się nie podoba połączenie: marynarka + tiszert, zatem go nie rekomenduję. Ale też nie twierdzę, że jest ogólnie nieakceptowalne. Uważam natomiast, że minimum do teatru czy opery to zestaw koordynowany (marynarka, koszula, krawat + spodnie garniturowe w innym kolorze + buty wizytowe).

  2. Cały problem polega na tym, że niektórzy panowie tak właśnie interpretują określenie „strój biznesowy”. Ubrali się tak, jak poszliby ubrani do pracy. Niestety.

    Pańska żona wybrała piękną sukienkę.

    Przy okazji chciałabym zapytać, czy zna Pan może jakieś kobiece odpowiedniki Pańskiego bloga. Niezwykle trudno jest znaleźć rzetelne informacje dotyczące klasycznej elegancji dla kobiet, które nie pochodzą jeszcze z wieku XIX.

    1. Moja znajoma Krystyna Bałakier prowadzi bardzo interesujący blog adresowany do pań. Ale czy można go uznać za odpowiednik mojego bloga, tyle że dotyczący mody damskiej? Chyba raczej nie, co wynika głównie z faktu, że w modzie męskiej (a już szczególnie w klasycznej elegancji) obowiązuje sporo ścisłych reguł. A w modzie damskiej – z założenia bardzo różnorodnej – tego nie ma.

      1. Dziękuję za polecenie! Bardzo chętnie zapoznam się z blogiem.

        Nie do końca mogę się zgodzić z Pana opinią. Mamy co prawda większy wybór przy doborze ubioru, ale nadal są okazje i miejsca, które wymagają od pań pewnego kanonu, czy to w kwestii kolorystyki, czy na przykład długości sukienki. Problem w tym, że różne źródła podają różne wytyczne. Czasem naprawdę można się pogubić.

        Ostatnio przyszlo mi niestety uczestniczyć w uroczystosciach pogrzebowych. Dopiero Pański blog upewnił mnie, że mogę ubrać się na czarno mimo że zmarły nie był członkiem mojej najbliższej rodziny.

    2. Wydaje mi się, że jednak nikt tego tak interpretuje, bo chyba nikt z pracowników fizycznych nie uważa swojego stroju roboczego za strój biznesowy. Natomiast, z wyjątkiem nielicznych branży, w biznesie odchodzi się od dress code’u i może dlatego dziś nie postrzega się stroju biznesowego jako garnituru

      1. Prawda, pracownik fizyczny na pewno tak nie pomyśli. Ale patrząc na panów ze zdjęć, mam wrażenie, że idealnie wpasowali by się w tłum pracowników korporacji (o ile nie mają kontaktu z klientem). Wielu z nich na pewno „stroju biznesowego” z garniturem nie powiąże. Geneza zjawiska nie jest mi znana, ale Pana teoria o ogólnym zaniku dress code’u wydaje się być wysoce prawdopodobna.

        Wielu moich dawnych wykładowców też ubierało się na zajęcia w podobnym stylu, choć ten przykład akurat niewiele ma wspólnego z biznesem.

  3. Także miałem taką przykrą obserwację przed Teatrem Wielkim po spektaklu. Bez wielkiej przesady w dużej części: dzicz kudłata

    1. Dobry wieczór!
      Nie należy nikogo obrażać tak pejoratywnymi określeniami (choć rozumiem emocje)Kto miał tych ludzi nauczyć męskiej elegancji.Skąd mieli brać przykłady – może z programów telewizyjnych a może z ubioru polityków i sportowców wielkiego świata?Moim zdaniem te zasady wynosi się przede wszystkim z domu.Dzięki mojemu Ojcu w wieku 10 lat umiałem wiązać krawat na trzy sposoby.Zawsze od dziecka pamiętam Ojca w koszuli z krawatem i w marynarce.Spodnie dresowe i tiszert zakładał tylko do grzebania przy samochodzie.Oczywiście jako młody człowiek nie chodziłem tak ubrany ale zasady męskiej elegancji zostały mi już na całe życie.
      Życzę więcej wyrozumiałości i serdecznie pozdrawiam-Jerzy.

      1. Mój ojciec o ubiór nie dbał, krawata wiązał nie nauczył, a mimo to się tego nauczyłem. Przy dzisiejszym dostępie do wiedzy nie ma żadnego usprawiedliwienia

        1. Panie Kamilu!
          Człowiek może nauczyć się nawet pilotować prom kosmiczny.Chodziło mi o to,że łatwiej jest człowiekowi stosować kulturę ubioru jeśli te nawyki wyniesie z domu.Mnie nawet idąc do kina nigdy by przyszło do głowy udać się tam w dresie tak samo jak na przebieżki po lesie założyć koszulę z krawatem i garnitur.W czasach słusznie minionych w kraju robotniczo-chłopskim w niektórych lokalach gastronomicznych(knajpach) nie wpuszczano gości bez krawata.Jeśli taki delikwent chciał wejść musiał za niewielką opłatą wypożyczyć krawat od szatniarza.Podejrzewam,że dzisiaj gdybym wszedł do restauracji w piżamie personel nie zwrócił by na to uwagi.
          Życzę wytrwałości w realizacji męskiej elegancji!
          Serdecznie pozdrawiam – Jerzy.

  4. Panie Janie,
    nie zamierzam bronić wyżej wymienionych (raczej nie) dżentelmenów, lecz zwrócić uwagę na problem, który dotyka dużą część innych mężczyzn. Mianowicie, nawet jeżeli ktoś chce ubrać się elegancko, to korzystając z większości dostępnych butików, nie da rady przestrzegać zasad klasycznej męskiej elegancji. W obecnych kolekcjach (wyłączając oczywiście Pańską; osobiście ostrzę zęby na wspaniały power suit, o którym z resztą Pan wspomniał) dominują kuse i nazbyt krótkie marynareczki, za krótkie wyłogi kołnierzyka w koszuli i (o zgrozo!) dziecięce, wąziutkie klapy w marynarkach. Gdy nawet odrzucimy stanowczą większość gotowych stylizacji, zostaną nam, choć poprawne krojem to zbyt pstrokate i wymyślne kolorem.
    Obecnie ubiór wedle zasad klasycznej męskiej elegancji jest nie tylko drogi, ale przede wszystkim szalenie trudny. Żeby ubrać się dobrze, trzeba mieć nie tylko spore fundusze, jeszcze więcej czasu, ale głownie trzeba być zakręconym na danym temacie. Jak możemy oczekawić od innych mężczyzn poprawnego ubioru jeżeli są otoczeni zewsząd co najmniej dziwnymi stylizacjami?

    Z wyrazami szacunku
    MP

    1. Z jednej strony ma Pan rację ale z drugiej strony osiąganie sukcesu w jakiejkolwiek dziedzinie wiąże się z pokonywaniem licznych trudności. Czy w kwestii pozyskiwania odpowiednich ubrań tych trudności jest więcej czy mniej niż gdzie indziej? Trudno rozstrzygnąć, jednak daje się to zrobić nawet niewielkim kosztem. Przykładem – liczni młodzi ludzie kupujący składniki garderoby w secondhandach, na Allegro czy Vinted. Drugi biegun to szycie na miarę u krawca a pomiędzy biegunami ogromna przestrzeń do zagospodarowania.

  5. I potem dochodzi do sytuacji, że mój partner martwi się, że w garniturze z kamizelką będzie „za elegancko”. Już wiem komu dziękować za tę nieuzasadnione obawy 😂
    Pozdrawiam

    1. Dobry wieczór!
      Nie można ubrać się „za elegancko”. Za to można ubrać się niestosownie do okoliczności – sytuacji.
      Życzę miłego wieczoru i pozdrawiam -Jerzy.

      1. Wiem to, jednak przez to jak ubierają się wszyscy dookoła człowiek łapie czasami zadumę czy nie przesadza. W końcu w tłumie trampek i dresów można czuć się nieswojo w garniturze.
        Pozdrawiam również

        1. Czasami zdarza się,że stojący pod supermarketem „gentlemani” z „małpką” w dłoni wołają za mną „te krawaciarz” i jestem z tego faktu dumny!
          Ukłony – Jerzy.

          1. Ja raz usłyszałam od gentlemana z małpką: „oo tak chodzą tajniaki ubrani, cwaniaki”. A nawet nie miałam na sobie trencza 😉

  6. Drogi Janie, mam nadzieję, że w Filharmonii Narodowej w Warszawie (gdzie dość często bywam), ubiory męskiej części publiczności będą bardziej stosowne do okoliczności. Natomiast „stroje wieczorowe i biznesowe”, podobne do zaprezentowanych przez Ciebie (a nawet „ciekawsze”), widziałem niedawno w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej.

  7. Na wiosnę wybieram się właśnie do Łodzi na Aidę. Założeniem było… założenie smokingu. Zastanawiam się jednak, czy nie zejść stopień niżej.
    Dlaczego? Kilkanaście dni temu byłem na koncercie noworocznym w jednej ze znakomitszych filharmonii w kraju. W pierwszych rzędach tzw. śmietanka towarzyska – politycy, samorządowcy, lokalne władze akademickie. Wyjątkowo nie dostrzegłem biskupa. Cóż, chciałoby się powiedzieć, że jaki kraj, taka śmietanka, bo to, co widziałem, nawet koło kefiru nie stało. Czerwona koszula w kratę, jeansy i czarna sztruksowa marynarka w pierwszym rzędzie? Czemu nie. Establishment mamy taki, jaki mamy. Ale, choć to mało prawdopodobne, im dalej w głąb sali tym gorzej. Niektórzy nie wstydzili się przyjść we flanelowej koszuli drwala. Dresy? Od adidasa do ziny. „Kołczan prawilności”? Naturalnie.
    Żeby nie było, że czepiam się tylko panów – panie w glanach, podartych rajstopach i sukienkach ledwo zasłaniających to, co powinny też były. I to niekoniecznie dwudziestoletnie, raczej ich matki. Pół biedy, gdyby to było wydarzenie biletowane w otwartej dystrybucji. Ale to był koncert na indywidualne zaproszenia.
    Ludzie nie mieli najmniejszych oporów, by wyciągać telefony i nagrywać koncert.
    Dawno nie byłem tak zażenowany.

    Moje obserwacje niestety pokrywają się z Twoimi. Przekonaj mnie, że jednak warto pójść w smokingu, by konsumować sztukę wysoką tak, jak należy to robić.

    A z innej beczki. Znasz może jakieś polskie materiały mówiące o „waistcoat slips” – białych tasiemkach wystających z kamizelki wpinanych na guziki od wewnątrz, w których lubuje się np. król Karol III? Znalazłem jedynie dwa filmy na YT. Ewentualnie czy Ty możesz przybliżyć coś na temat tego dodatku? Odnalazłem je w ofercie dwóch brytyjskich sklepów, ale zamówienie ich jest przejawem masochizmu, a mnie tego typu przyjemności nie kręcą. Można coś takiego dostać w Polsce, czy lepiej pójść z tym do krawca? W drugim przypadku boję się, że spojrzy na mnie jak na kosmitę.

    1. Według mnie to nie osoba elegancko ubrana powinna się tego wstydzić, tylko cała reszta. Poza tym, każde ubranie się w ten sposób daje zielone światło tym, którzy mieli przed tym opory, gdyż bali się odstawać od reszty.

    2. Nie zniechęcam do założenia smokingu na spektakl operowy ale też nie uważam wyboru za optymalny. Gdyby to miała być premiera to owszem; wówczas podkreślenie niecodzienności i odświętności wydarzenia byłoby wskazane. Na rutynowy spektakl ja założyłbym po prostu ciemny garnitur.
      O wypustkach wspominałem w blogu kilkukrotnie (m.in. we wpisie: Żakiet. Czy ma szansę na powrót w wielkim stylu?) ale zbytnio tematu nie drążyłem. Nie natknąłem się na polskojęzyczne źródła, które by temat wypustek rozwijały.

  8. Aspiruję do klasy średniej. Tak, aspiruję…
    Chciałabym wyglądać dobrze, ale chore stopy i kręgosłup nie pozwalają mi nosić butów na obcasach, i w ogóle – kobiecego obuwia, zbyt wąskiego i niskiego dla moich stóp. Na co dzień noszę buty z wkładkami ortopedycznymi. Nie mam sukienek.
    Mam eleganckie spodnie, piękne bawełniane koszule („fanaberia”) i tradycyjne żakiety.
    Jak mam się ubrać do filharmonii?
    Ostatnim razem byłam ubrana po prostu… na czarno, „bo czarny kolor jest elegancki”. Czarna marynarka, czarny golf, czarne spodnie i jakieś zimowe buty.

    1. Wie Pani, elegancja elegancją, ale moim skromnym zdaniem zdrowie jest ważniejsze. Jeżeli nie może Pani nosić typiwych damskich butów (na obcasie czy płaskich), to Pani nie może. I tyle. Pewne zasady obowiązują, ale nie jesteśmy ich niewolnikami.

      Według mnie zestaw eleganckie spodnie+żakiet spokojnie się obroni. Bluzka pod żakietem wcale nie musi być przy tym czarna. Śmiało można założyć klasycznie białą albo na przykład bordową. Może być koszula, jeżeli ładnie się układa do żakietu. Może być jakaś bardziej elegancka bluzka z dekoltem w łódkę albo okrągłym. Zależy, w czym się Pani dobrze czuje. Ostatecznie strój jest dla człowieka, a nie człowiek dla stroju.

      Życzę udanego koncertu!

    2. Żakiet to bardzo dobry pomysł a kolor czarny dobrze wypada w sztucznym oświetleniu dlatego w modzie męskiej jest stosowany w najelegantszych strojach wieczorowych. Z tym, że w modzie męskiej w garniturach wieczorowych i smokingach obowiązuje biała koszula. Czy analogicznie jest w modzie damskiej? Nie wiem ale na pewno w jednej kwestii analogia jest bezsporna: twarz podkreślona białym kolorem (a ogólnie – jasnym) prezentuje się znacznie lepiej, niż podkreślona kolorem ciemnym a w szczególności czarnym.
      Gdy nie można nosić pewnych rodzajów butów ze względów zdrowotnych to nie można i nie ma co z tym walczyć. Znów w modzie męskiej jest pod tym względem nieco łatwiej bowiem występują buty o różnej tęgości kopyta: inne na szczupłe stopy, inne na stopy szerokie i o wysokim podbiciu. Ważne jest tylko, żeby do eleganckiego, wieczorowego stroju nie zakładać butów z innej bajki; klapek, butów sportowych, outdoorowych itp.

  9. Postawię śmiałą tezę – Panowie zaprezentowani na zdjęciach nie kupią garnituru z wieszaka w popularnych markach odzieżowych. Przy tego typu sylwetce pozostaje MTM, a na to części społeczeństwa niestety nie stać. W mojej ocenie jest to jeden z głównych powodów niedostosowania ubioru do okazji, czy jak kto woli wszechobecnej bylejakości.

    1. No tak, bo oprócz garnituru zostaje tylko to, co oni zaprezentowali. Nie było opcji założenia np. białej koszuli i eleganckich spodni, do tego skórzanych butów. Jak ktoś nie chce się elegancko ubierać to nic go do tego nie zmusi i może nawet lepiej, bo ktoś zmuszony do eleganckiego ubioru nie wygląda dobrze i od razu to widać

  10. Czyli rozumiem, że zestaw koordynowany tylko bez krawata i spodnie chino (a nie garniturowe) są za mało eleganckie do teatru?

    1. Jeśli dobrze rozumiem Twój komentarz jest adresowany do Kamila, ale postanowiłem się wtrącić, bo źle rozumiesz. W pierwszym zdaniu komentarza Kamila jest (jak sądzę) ukryty sarkazm, którym chciał zwrócić uwagę na ogrom możliwości jakie się rozciągają pomiędzy elegancką stylizacją z udziałem garnituru a niechlujnymi ubiorami pokazanych panów. Możliwości, z których część można nazwać eleganckimi, część poprawnymi, a część akceptowalnymi. Prawdopodobnie każdy dostrzeże różnicę pomiędzy strojem składającym się z dżinsów dawno nie pranych i nigdy nie prasowanych, pogniecionej koszuli wypuszczonej na spodnie i sneakersów, a strojem składającym się z czystych i wyprasowanych dżinsów, wyprasowanej koszuli wpuszczonej w spodnie i skórzanych butów wizytowych. I nie tylko dostrzeże różnicę ale również skłonny będzie inaczej te stroje pozycjonować. A przecież teoretycznie to w zasadzie to samo: dżinsy plus koszula.

  11. Byłem na występie Shen Yun w Lublinie i mam niestety podobne odczucia. Pamiętając prośbę organizatorów, o stosowny ubiór, miałem założyć smoking, ale ostatecznie założyłem jednorzędowy gładki ciemny garnitur z grubszej wełny z białą koszulą i ciemnoperłowym krawatem, z prozaicznego powodu, zaatakowała zima i mróz. A smoking mam z dość cienkiej gabardyny. Nie widziałem by ktoś założył smoking oprócz konferansjera, a w garniturach panów też było niewielu. Większość panów przywdziało stroje podobne do podobizn z Pana zdjęć. Sam raczej nie jestem elegantem i bardzo często do pracy zakładam dżinsy, koszulę z krawatem/muszką i marynarkę z Harris Tweedu. Ale nie ubrał bym się jednak tak wieczorowo. Z ukłonami.

  12. Dzień dobry
    Piszę z pytaniem spoza tematu dot. wyłogów kołnierzyka koszuli. Ostatnio zdarzyło mi się zakupić koszulę z kołnierzykiem półwłoskim w renomowanym lokalnym salonie, w międzyczasie nabyłem sporej wiedzy na temat garniturów. Wyłogi kołnierzyka nie sięgają klap marynarki, ale po sprawdzeniu zdjęć na popularnych sklepach online też tak to wygląda. Pytanie czy to jest poprawne przy tym rodzaju kołnierzyka?

    1. Dzień dobry!
      Moim zdaniem to nie jest poprawne – to wada.Krój kołnierzyka koszuli półwłoski ze względu na kąt rozstawu wyłogów powinien każdy co najmniej dotykać klap marynarki jeśli tak nie jest to znaczy że ma poważną wadę konstrukcyjną po prostu jest za mały.
      Pozdrawiam – Jerzy.

    2. Nie ma żadnej zasady, która by mówiła, że wyłogi kołnierzyka mają sięgać do klap marynarki. Zatem noszenie koszul z małymi wyłogami nie jest błędem a jedynie brzydko wygląda. U podłoża zalecenia żeby wyłogi sięgały do klap leżą wyłącznie kwestie estetyczne – gdy tak jest, wygląda to bardzo dobrze.

      1. Szanowny Panie Janie!
        Chodziło mi oto,że zbyt mały kołnierzyk koszuli wygląda brzydko i nieestetycznie(co Pan potwierdza w swoim komentarzu) w związku z tym faktem w mojej ocenie jest wadliwy i źle wygląda w zestawieniu krawat – marynarka.
        Z wyrazami szacunku-Jerzy.

        1. Dziękuję bardzo za odpowiedzi,
          no cóż zacisnę zęby i spróbuję przeboleć ten szczegół. Następnym razem zwrócę większą uwagę lub sięgnę po kołnierzyk włoski (akurat miałem już kupioną taką z Vistuli jednak robiły się fałdy na plecach). Całe szczęście, że znacząca większość ludzi nawet nie zauważy, że coś jest nie tak;)

          1. Szanowny Panie!
            Przestrzegam przed zakupem koszuli z kołnierzem włoskimw brew pozorom może też mieć za krótkie wyłogi.Nie pasuje do wielu kształtów twarzy oraz grubości szyi( trzeba przymierzyć i ocenić)Słabo pasuje do muchy(jeśli ktoś nosi) i moim zdaniem nie zawsze ładnie wygląda z węzłem krawata.Najbardziej uniwersalny będzie duży Kent pasuje w zasadzie wszystkim i do wszystkich stylizacji.
            Życzę miłego wieczoru i pozdrawiam – Jerzy

  13. Drogi Panie Janie,
    pozwoli Pan, że zadam garść pytań niezwiązanych z tematem wpisu. Zdaje mi się, że te kwestie nie zostały jeszcze poruszone na blogu.
    1. Co sądzi Pan o asymetrycznym noszeniu fedory? Mam na myśli sytuację, w której kapelusz sam w sobie jest oczywiście symetryczny, ale zakłada się go w lekkiej rotacji i z jednym bokiem podniesionym nieco wyżej. Moim zdaniem wygląda to bardzo dobrze, ale Pana nigdy nie widziałem w takiej stylizacji.
    2. Kiedy udajemy się zimą na imprezę wieczorową, mamy trzy możliwości, jeśli chodzi o buty. Mianowicie możemy założyć buty zimowe, np. czarne sztyblety lub trzewiki-wiedenki itp. i pozostać w nich na przyjęciu. Drugą możliwością jest założenie czarnych półbutów, lecz wiąże się to ze słabym komfortem termicznym dla stopy w czasie przemieszczania się do i z miejsca docelowego. Ostatnią opcją jest założenie na drogę butów zimowych i zmiana ich na półbuty po dotarciu na imprezę, a wadą tego rozwiązania jest konieczność zabrania ze sobą dwóch par obuwia i przebierania się. Które postępowanie uznałby tu Pan za najwłaściwsze?
    3. Jeśli nie posiada się czarnego płaszcza, czy na pogrzeb bardziej właściwa będzie klasyczna szara dyplomatka za kolano, czy niezbyt formalny granatowy płaszczyk hybrydowy do połowy uda? Czy na taką okazję dopuszczalne jest założenie kapelusza?
    Pozdrawiam serdecznie z Małopolski.

    1. Jest jeszcze jedno rozwiązanie, które ja stosuję zawsze wtedy gdy pada, jest mokro, albo na chodnikach jest błoto pośniegowe. To rozwiązanie to kalosze. Najczęściej jednak idę po prostu w półbutach bo do przejścia jest zwykle krótki odcinek pomiędzy samochodem lub taksówką a miejscem imprezy. Oczywiście jest wówczas pewien dyskomfort – szczególnie gdy jest silny mróz – ale jest on do zniesienia.

  14. Dzień dobry. Piszecie o kulturze wyższej w komentarzach obrażających inne osoby. Windujecie się sztucznie kosztem innych. To jak powyższe osoby są ubrane (pękają oczy – to prawda) jest ich prywatną sprawą. Drogi garnitur nie ma najmniejszego wpływu na odbiór muzyki bądź spektaklu teatralnego. Wiem, że spora część z Was udaje, że rozumie i zna się na wszelkich aspektach widowisk, na których się pojawia. Nie piszcie o kulturze wyższej nie aspirując do grona osób o kulturze podstawowej. Jak widać nawet z drogiego obuwia słoma wystaje.
    Bardzo lubię Pana czytać Panie Janie. Pewnie nadal będę tutaj zaglądać. Proszę jednak wiedzieć, że zmieniłem o Panu zdanie. Robienie z „partyzanta” zdjęć innym, i publikowanie ich w internecie – brak słów. To już nawet nie poziom nastolatka. Śpiewał artysta: „jak bardzo sku…isz się by sprzedać swą muzykę”. Co będzie kolejne? Co Pan zrobi dla komentarzy, wyświetleń i tym podobnych? Internet ma w większości złe strony. Łatwo się zatracić.
    Nie miałem zamiaru nikogo obrazić. Jeśli tak się stało – przepraszam.

    1. Myślę, że Pan Jan chciał tu zobrazować pewne zjawisko, które wielu ludziom się nie podoba, czyli powszechne schamienie społeczeństwa. Ubrać się tak na wydarzenie kulturalne wysokiej rangi to nietakt porównywalny z puszczaniem głośnych bąków na obiedzie (i nie ma żadnego znaczenia, czy czyni to osoba o wysublimowanym guście kulinarnym). Tego rodzaju zachowania można i należy piętnować.
      Zdjęcia zostały zanonimizowane i służą tu tylko jako ilustracja opisywanego fenomenu, a nie przyczynek do wyszydzania konkretnych osób.
      Poza tym, pisząc o „skurwieniu” i słomie z butów zachowujesz się bardziej niegrzecznie, niż ktokolwiek powyżej.
      Pozdrawiam

    2. A czy jeśli ktoś przyszedłby w neonowych pstrokatych ciuchach na czyjś pogrzeb to też okej? Przecież żałoba jest jego prywatną sprawą… Szacunek do artystów również się należy; myślę, że z pewnością byliby bardziej uradowani występować przed pięknie ubraną widownią z klasą niż ludźmi, którzy założyli pierwszą lepszą rzecz z szafy. I tak nie można nikomu narzucać na siłę, ale można dać radę. Nauka nie boli, szczególnie z takich miejsc jak ten blog gdzie jest masa merytorycznych informacji i w jeden wieczór nauczy cię wyższej szkoły jazdy mody klasycznej. Reasumując: Nikt nikomu nic nie każe, ale szacunek do drugiej osoby się należy, gdy natomiast dzieje się coś złego trzeba reagować tak jak tutaj. Bardzo dobrze, że są zdjęcia bo umysł mężczyzny jest prosty i żeby dobrze zrozumiał musi zobaczyć daną rzecz wprost. Zresztą może, któryś z Panów siebie zobaczy na blogu i zreflektuje się nad swoim „stylem”.

    3. Szanowny Panie Kamilu!
      Proponuję wyjąć kij z tylnej części ciała.Co Pana w życiu takiego spotkało,że osiągnął Pan tak olbrzymi poziom frustracji.Poniżanie kogoś i obrażanie we wpisach moim zdaniem nie poprawi Pana samopoczucia.Może pora udać się z tym problemem do specjalisty?
      Życzę dużo zdrowia. Pozdrawiam – Jerzy.

  15. Panie Janie, czy można się spodziewać w najbliższych latach w Pana kolekcji garnituru podobnego do Cesare, ale z „normalnej” wełny, w wersji całorocznej?

    1. Jeśli ma Pan na myśli garnitur dwurzędowy w prążki to w najbliższym czasie nie przewiduję kolejnego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *