Tak, jak przewidywałem w 42 odcinku mojej Księgi zdziwień, rozpoczęła się kampania promująca nowy podatek, zwany eufemistycznie oszczędzaniem na emeryturę. W rzeczywistości nie jest to żadne oszczędzanie, tylko zwyczajny podatek, który na wzór podatku Belki, można by nazwać podatkiem Morawieckiego. We wspomnianej Księdze zdziwień napisałem: ’W najbliższym czasie możemy się spodziewać zmasowanej kampanii propagandowej, w której rząd będzie dowodził korzyści, jakie każdy obywatel odniesie po wprowadzeniu w życie pomysłu pana wicepremiera. Idę o zakład, że do kampanii tej włączą się różne autorytety ekonomiczne i media, wychwalając genialność planu’. No i właśnie pierwszy autorytet ekonomiczny się zachwycił genialnością podatku Morawieckiego. Można o tym przeczytać w biznes.interia.pl, a zachwyconym autorytetem jest Łukasz Bugaj z Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska. Pan Bugaj zaczyna z grubej rury, bowiem nazywa pomysł: reformą emerytalną autorstwa Mateusza Morawieckiego. Nazywanie podatku – reformą emerytalną, jest niebywałą bezczelnością i jawną kpiną. Ale czego się nie robi, żeby zamącić w głowach ciemnemu ludowi.
Muszę w tym miejscu przypomnieć, na czym cała sprawa polega. Otóż pan premier Mateusz Morawiecki proponuje, żeby wprowadzić przymus oszczędzania na emeryturę. Każdemu pracującemu zostanie zabrane z wynagrodzenia od 2 do 4%, które to środki zostaną odprowadzone na specjalne konto. Pracodawca dołoży do tego kolejne 2 do 3%. Oczywiście nikt nie nazywa tego podatkiem, bo jak twierdzi premier Morawiecki, to są przecież pieniądze należące do osób oszczędzających. Dokładnie to samo mówiono nam, gdy powstawały OFE: to były nasze pieniądze. Tylko jak się ich już trochę uzbierało przez kilkanaście lat, to się okazało, że nie są nasze, tylko rządu. I rząd Tuska po prostu je zabrał. Trochę jeszcze wprawdzie zostało, ale tę resztę zabierze rząd Beaty Szydło, w ramach ’reformy Mateusza Morawieckiego’, tej o której właśnie piszę. W pakiecie.
Warto też wiedzieć co się stanie z 'naszymi pieniędzmi’ zabranymi nam pod przymusem. Otóż trafią one do państwowej agencji Polskie Inwestycje Rozwojowe, która będzie te nasze oszczędności 'pomnażać’, inwestując je z zyskiem. Np. w polskie górnictwo. Lub gdziekolwiek indziej – to nie ma znaczenia – najważniejsze, że z zyskiem. No i z tych zysków powstanie taka góra pieniędzy, że emeryci będą się pławić w luksusie. Prawda, że to piękny plan? Nawiasem mówiąc dokładnie taki sam, jak ten, w którego wyniku powstały OFE. Jeśli, szanowny czytelniku, zastanawiasz się czy jest ktoś na tyle głupi, żeby w to wszystko uwierzyć, to informuję cię, że jest.
Zatem czas wrócić do artykułu w biznes.interia.pl. Pan Łukasz Bugaj zachwyca się, że z tego programu można wygenerować miliard złotych miesięcznie, co będzie fantastycznym zastrzykiem dla rynku kapitałowego. Mówi: ’Naturalnym beneficjentem powinien być rynek kapitałowy i de facto to będzie z korzyścią dla wszystkich stron. Czyli z jednej strony dla rynku kapitałowego, który domaga się tego kapitału i powinien się domagać właśnie ze względu na korzystny wpływ na gospodarkę, jaki wywiera ten rynek kapitałowy, a z drugiej strony dla inwestorów. Bo jeżeli będzie napływ środków, to giełda się ożywi i handel też powinien lepiej wyglądać’. OK; ja wiem, że trudno to zrozumieć, więc przełożę z bugajskiego na polski. Teza 1: na podatku Morawieckiego skorzysta rynek kapitałowy. Teza 2: na podatku Morawieckiego skorzystają wszyscy. Teza 3: na podatku Morawieckiego skorzysta rynek kapitałowy, który się tych pieniędzy domaga (i słusznie), bowiem to co dobre dla rynku kapitałowego, to jest dobre dla wszystkich. Teza 4: na podatku Morawieckiego skorzysta giełda, która się ożywi i handel, który też się zapewne ożywi. Będzie pięknie.
W tych zachwytach zapomniano o jednej drobnostce, więc pozwolę sobie o niej nieśmiało napomknąć. Otóż wprowadzenie tego genialnego planu spowoduje, że sumaryczne wynagrodzenia pracowników zmniejszą się z dnia na dzień o wspomniany miliard złotych miesięcznie. Warto przypomnieć, że obecnie pracownikowi, który pobiera minimalne ustawowe wynagrodzenie, państwo polskie zabiera 39,1%. (jest to największe w Europie, a może i na świecie, opodatkowanie płacy minimalnej). Jak dojdzie podatek Morawieckiego, to będzie zabierać co najmniej 43,1%. Panie premierze Morawiecki: jest Pan pewny, że ciemny lud to kupi?
Na stos z takimi draniami 🙁
Artykuł bardzo dobrze napisany, zwarty, przejrzysty, a także „trafiający w punkt” jak teraz modnie jest mówić, aczkolwiek unikałbym używania zwrotu „ciemny lud”, gdyż jest to określenie wysoce pejoratywne. Proponowałbym zastąpienie go zwrotem „przeciętny Kowalski”.
Równolegle powstanie ustawa, która zakaże obniżenia pensji pracownikom i wprowadzi zapis, który będzie mówił, żeby nowi pracownicy byli zatrudniani na conajmniej warunki sprzed „reformy emerytalnej”. Podobnie jest z bankami… i działa!
To, co robi Morawiecki, w założeniach przypomina bardzo sprawdzone rozwiązania brytyjskie i amerykańskie. Czym innym są jednak założenia, a czym innym wykonanie i zgodzę się, że na polskim gruncie należy w nie mocno wątpić.
Nawet Zachód – mimo ogromu doświadczenia – wciąż w pełni nie zoptymalizował tych mechanizmów pod kątem obywateli. Dopiero co niedawno twórca słynnych planów 401(k) obecnych w USA od ponad 3 dekad przyznał, że „stworzył potwora”, który – choć ma tę zaletę, że „wydających zmienia w oszczędzających” – bardziej „wzbogaca branże finansową niż tych oszczędzających.” (źródło: http://www.marketwatch.com/story/the-inventor-of-the-401k-says-he-created-a-monster-2016-05-16 )
U nas należy spodziewać się dokładnie tego scenariusza. „Eksperci” spod znanych marek już zacierają ręce, więc oczywiście wychwalają pomysł pod niebiosa. Skończyły się polisolokaty, niech żyją PPK 🙂