Szczypta nostalgii
Prawie pół wieku temu (w roku 1968) powstał wiersz napisany przez Agnieszkę Osiecką ’W żółtych płomieniach liści’. Wiersz piękny, choć niejednoznaczny. Dla jednych jest wierszem o przemijaniu i rozstaniu, dla innych – wierszem o antyżydowskiej krucjacie wszczętej przez komunistyczne władze w roku 1968 (Wśród ptaków wielkie poruszenie, ci odlatują, ci zostają/ Na łące stoją jak na scenie, czy też przeżyją, czy dotrwają; I ja witałam nieraz kogo, chociaż paliły wstydem skronie). Muzykę do tego wiersza napisał Andrzej Zieliński, a wykonał ją zespół Skaldowie, który miał już wtedy na swoim koncie dwa albumy, co oznaczało popularność i sławę. Do nagrania zaproszono początkującą wówczas piosenkarkę – Łucję Prus. Piosenka stała się wielkim przebojem. Ale tytułowa szczypta nostalgii dotyczy nie tylko piosenki, ale także teledysku, który zrealizowała TVP.
Teledysk (wtedy nie używano jeszcze tej nazwy) razi dziś swoją sztucznością. Irytująca jest też niezgodność ruchu ust wokalistki/wokalisty ze śpiewanym tekstem. Ale z dzisiejszej perspektywy, to jest właśnie piękne. Ogląda się to prawie tak, jak nieme filmy sprzed pierwszej wojny światowej. Jednym słowem – szczypta nostalgii, a może nawet więcej niż tylko szczypta?
W żółtych płomieniach liści brzoza dopala się ślicznie
Grudzień ucieka za grudniem, styczeń mi stuka za styczniem
Wśród ptaków wielkie poruszenie, ci odlatują, ci zostają
Na łące stoją jak na scenie, czy też przeżyją, czy dotrwają
I ja żegnałam nieraz kogo i powracałam już nie taka
Choć na mej ręce lśniła srogo obrączka srebrna jak u ptaka
I ja żegnałam nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą
I ja żegnałam nieraz kogo, i ja żegnałam nieraz
Gęsi już wszystkie po wyroku, nie doczekają się kolędy
Ucięte głowy ze łzą w oku zwiędną jak kwiaty, które zwiędły
Dziś jeszcze gęsi kroczą dumnie w ostatnim sennym kontredansie
Jak tłuste księżne, które dumnie witały przewrót, kiedy stał się
I ja witałam nieraz kogo, chociaż paliły wstydem skronie
I powierzałam Panu Bogu to, co w pamięci jeszcze płonie
I ja witałam nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą
I ja witałam nieraz kogo i ja witałam nieraz
Ognisko palą na polanie, w nim liszka przez pomyłkę gore
A razem z liszką, drogi Panie, me serce biedne, ciężko chore
Lecz nie rozczulaj się nad sercem, na cóż mi kwiaty, pomarańcze
Ja jeszcze z wiosną się rozkręcę, ja jeszcze z wiosną się roztańczę
I ja żegnałam nieraz kogo i powracałam już nie taka
Choć na mej ręce lśniła srogo obrączka srebrna jak u ptaka
I ja żegnałam nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą
I ja żegnałam nieraz kogo, i ja żegnałam nieraz
Dla mnie nostalgicznym utworem Skaldów jest „Krywaniu, Krywaniu”, który zawsze słucham będąc w Tatrach. Ciekawi mnie Janie, Twoje zdanie o tym kawałku.
To bez wątpienia najwybitniejsze dzieło Skaldów. Pisałem o tym dość obszernie we wpisie: Krywań, Krywań.