Greg Lake nie żyje
Greg Lake nie żyje. W wieku 69 lat przegrał walkę z rakiem. Był jedną z najważniejszych postaci sceny rockowej przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Największą sławę zyskał jako członek progresywnego tria Emerson, Lake and Palmer, ale dał się poznać już wcześniej, jako członek grupy King Crimson. Był współtwórcą największego sukcesu tej grupy, jaką była płyta In the Court of the Crimson King. Tak się składa, że Greg Lake odszedł w niecały rok po samobójczej śmierci Keitha Emersona, z którym związał się artystycznie na wiele lat; zespół ELP działał formalnie w latach 1970 – 1978, ale później wielokrotnie wznawiał swoją działalność i nagrywał nawet płyty z premierowym materiałem. O zespole ELP można przeczytać w obszernym wpisie, który opublikowałem na blogu blisko dwa lata temu. Wpis nosił tytuł: Emerson, Lake & Palmer.

W 1997 roku Greg, wraz z reaktywowanym wtedy zespołem Emerson Lake & Palmer, wystąpił w katowickim Spodku. Byłem na tym koncercie i było to dla mnie wielkie przeżycie. Po wejściu muzyków na scenę, Greg Lake zakrzyknął: Witaj Polsko! W końcu! Był to pierwszy i jedyny koncert tria w Polsce. Ciekawostką jest fakt, że płyta ‚Emerson Lake & Palmer Live in Poland’, pomyślana jako niskonakładowe wydawnictwo na polski rynek, zrobiła ogromną międzynarodową karierę. Poniżej wklejam film z Youtuba, na którym możemy zobaczyć Lake’a na scenie katowickiego Spodka śpiewającego piosenkę Lucky Man.
[youtube id=”8LY97KYoS4M” width=”600″ height=”340″ position=”left”]
Greg Lake będzie zapewne już na zawsze kojarzony z rockiem progresywnym, co jest w pewnym sensie ironią losu. Bowiem jego pasją było śpiewanie prostych melodyjnych piosenek, a nie granie długich i skomplikowanych partii instrumentalnych. Przez cały czas istnienia grupy Emerson Lake & Palmer, toczył boje z Keithem Emersonem o uproszczenie muzyki tria. Gdy Keith zapoznał kolegów ze swoją suitą Tarkus, Greg wręcz oświadczył, że nigdy tego nie zagra. Zagrał i z wyczuciem wykonał partie wokalne, zaś suita Tarkus okazała się najwybitniejszym dziełem zespołu.
Dawno dawno temu dzieliliśmy fascynacje ta muzyka. Piękne wspomnienia. Moje płyty zostały w Polsce ty pewnie masz jeszcze swoją kolekcję
Witaj Grzegorzu,
Moja kolekcja płyt z czasów naszej młodości była skromna ze zrozumiałych względów. Ale później się znacznie powiększyła. Jej powiększanie szło w parze z fascynacją audiofilizmem, więc frajdę miałem dużą. W dodatku pojawiły się możliwości zobaczenia i usłyszenia naszych niegdysiejszych idoli na żywo, z czego skwapliwie korzystałem. No a teraz nadchodzi okres pożegnań. C’est la vie.