Nogawki spodni wykończone po skosie
Nogawki spodni garniturowych wykończone po skosie były w przeszłości standardem ale w ostatnich latach zostały nieco zapomniane. Warto o nich przypomnieć bowiem wydaje się, że powoli zaczyna wracać moda na nieco szersze nogawki, a to jest bardzo ważny aspekt w całej sprawie – o czym dalej. Bo najpierw słów kilka o modzie na wąskie spodnie czyli o tym jakiej szerokości nogawki są dziś akceptowane przez tzw. masowych klientów.
Panuje dość powszechna opinia, że mężczyzna w spodniach z relatywnie wąskimi nogawkami wygląda zgrabniej niż ten odziany w spodnie o szerokich nogawkach. Można się z tą opinią zgadzać lub nie, ale jedno jest pewne: przesadnie wąskie spodnie wyglądają źle a mężczyzna w nie odziany prezentuje się fatalnie, żeby nie powiedzieć: pokracznie. Ale tu pojawia się pytanie: co to znaczy przesadnie wąskie? Ja uważam, że spodnie garniturowe są przesadnie wąskie wtedy gdy nie mają tzw. spadu. Czyli wtedy gdy nogawki nie opadają swobodnie po zmianie pozycji z siedzącej na stojącą, lecz blokują się na udach i/lub łydkach i trzeba im pomagać potrząsaniem nogami lub wręcz obciąganiem rękami. U różnych osób ta graniczna szerokość nogawek jest różna bowiem różna jest budowa i grubość nóg. U mnie (rozmiar 50) wynosi ona 18 cm u dołu (trzeba pamiętać, że najpowszechniejszy obecnie krój spodni jest taki, że nogawki rozszerzają się ku górze).
Dziś pęd masowych klientów do minimalizacji szerokości spodni garniturowych i przekształcania ich w tak zwane rurki jest tak silny, że często decydują się na zwężanie spodni, które i tak są wąskie. Czyli przekształcają spodnie, które mają spad w spodnie bez spadu. Ale moda jak wiadomo zatacza kręgi i po okresie fascynacji rurkami nadejdzie moda na spodnie nieco szersze. Właściwie można powiedzieć, że już nadeszła ale na razie nie sięgnęła jeszcze spodni garniturowych. W modzie damskiej szerokie nogawki już panują niepodzielnie, w modzie męskiej zdobywają coraz większą popularność (szczególnie wśród ludzi młodych) w obszarze odzieży każualowej. Prędzej czy później obejmą też spodnie garniturowe. I wtedy wróci kwestia nogawek wykończonych po skosie.
Bo trzeba wiedzieć, że im szersze są nogawki spodni, tym większy sens ma ich wykończenie po skosie. Taki sposób zwieńczenia szerokiej nogawki powoduje, że spodnie ładniej się układają i jakby obejmują but. Z przodu opierają się na przyszwie buta, z tyłu sięgają do połowy pięty lub nawet niżej. I to wygląda dobrze. W przypadku nogawki wąskiej skos u dołu nie ma sensu bo nic właściwie nie zmienia. Nogawki i tak kończą się na poziomie górnej krawędzi cholewki buta lub 1 – 2 cm powyżej niej, więc w żaden sposób nie obejmą buta co jest warunkiem tego pozytywnego wrażenia jakie się ma obserwując tak leżące spodnie.
Żeby zilustrować kwestię nogawek po skosie, wykorzystałem flanelowe spodnie vintage, które przedstawiałem we wpisie: Ubranie z secondhandu. Oryginalnie spodnie były za długie i wymagały skrócenia (były wykończone prosto czyli po linii prostopadłej do szwu środkowego). Poprosiłem krawcową o skrócenie, wykończenie ze skosem dwucentymetrowym i wykonanie mankietów. To ostatnie było bardzo trudnym wyzwaniem, ale krawcowa poradziła sobie z nim bez zarzutu. O tym dlaczego wykonanie mankietów jest niełatwym wyzwaniem przeczytacie we wpisie: Spodnie z mankietami.

Prezentowane spodnie są w klasycznym stylu: mają wysoki stan, są bardzo obszerne w biodrach i udach, mają po dwie zakładki przy gurcie z każdej strony i guziki do szelek. Gdy nosi się spodnie na szelkach i są one dość luźne w pasie, można zmieniać ich zasięg w granicach kilku centymetrów, odpowiednio regulując szelki. Jako zasięg rozumiem to, jak nisko sięgają spodnie czyli jak są długie. Regulując szelki zmienia się oczywiście położenie gurtu i kroku spodni, ale jest to niewyczuwalne gdy zmiany wynoszą 2 – 3 cm. A 2 – 3 cm to jest sporo dla długości. I w ten sposób spodnie można nosić na różne sposoby co pokazują zdjęcia poniżej. Można np. nawiązać do starej zasady, która mówi, że na nogawce nad butem może się tworzyć jedno załamanie i takie załamanie sprowokować. Ta zasada straciła sens, gdy zaczęły być modne wąskie spodnie, bowiem na wąskich nogawkach żadną miarą nie powstanie jedno estetyczne załamanie a jedynie brzydkie zmarszczenia na całym obwodzie. Ale gdy spodnie mają u dołu ponad 22 cm to wtedy można taki efekt uzyskać. Ja go nie stosuję gdyż uważam, że spodnie bez tego załamania wyglądają ładniej ale są tacy, którzy się wiernie trzymają efektu załamania. Doskonałym tego przykładem jest król Karol III, który zwykł nosić spodnie szerokie (mniej więcej 23 – 25 cm u dołu) i zawsze dostrzeżemy u niego owo załamanie.
Przy okazji warto wspomnieć, że ludzie nie znający się na rzeczy często twierdzą, że wspomniana zasada mówi, że na nogawkach spodni ma się tworzyć (a nie: może się tworzyć) nad butem jedno załamanie. I próbują takie załamanie uzyskać na spodniach o szerokości 17 – 19 cm – z żałosnym skutkiem.



Skoro w sprawie nogawek spodni wykończonych po skosie wszystko jest już jasne, to warto jeszcze pokazać ich zastosowanie. W tym celu stworzyłem stylizację opartą na opisywanych spodniach i marynarce od garnituru JAY z mojej kolekcji, a moja żona Małgorzata ją sfotografowała. Za scenografię posłużyły nam stacje warszawskiego metra: Płocka i Rondo Daszyńskiego. Pozostałe elementy stylizacji: koszula Tiestore, krawat Graf Longina, poszetka bezimienna, buty Meka, płaszcz Próchnik, skarpetki Pako Lorente.
Tak, spodnie tzw materiałowe (że nie wspomnę o garniturowych) z wąskimi nogawkami, to obrzydliwe. Osobiście mogę zaakceptować wąskie nogawki w casual’ach (jeans, welwet, robocze z kieszeniami na udach) i na „rurki” do materiałowych nie dam się namówić. Gratuluję bloga, chętnie czytam i oglądam. Pozdrawiam
Dziękuję i pozdrawiam 🙂
Akurat ostatnio zakupiłem fajny garnitur na studniówkę w kolorze czarnym o kroju mocny slim (rozmiar spodni S, nogawka na dole 17cm). Na co dzień chodzę w jeansach lub garniturówkach ze szwedzkiej sieciówki o nogawce 22-24cm, w końcu należę do młodzieży to i mnie szerokie spodnie obowiązują;). Na początku byłem bardzo sceptycznie przekonany do tych węższych natomiast wyglądają one super po założeniu całego zestawu oraz bardzo atrakcyjnie podkreślają sylwetkę. Końcowo jaką mam opinię? Taką, że oba rozwiązania są dobre tylko trzeba je dopasować do sylwetki; w końcu w dobrym garniturze zawsze wygląda się dobrze. Też dodam, że bardzo istotny jest wzrost, dla osoby niższej spodnie super slim będą dobrym rozwiązaniem bo wydłużą optycznie nogi, ale ten sam model dla 190+ będzie robił patyki z nóg. Jak będę miał okazję to wypróbuje spadek bo wygląda ciekawie, a sam korzystam z jednego ugięcia zazwyczaj bo powoduje to fajny efekt zwężenia się przedniej części spodni ku dołowi.
Kolego, idziesz na studiówkę, czyli masz pewnie dziewiętnaście lat, nosisz rozmiar S, czyli pewnie ważysz 60-62 kg. Dla takiej osoby jak Ty nogawka 17 cm to dobre rozwiązanie.
A propos mody damskiej i królujących w niej obecnie worowatych, bezkształtnych porów (forma dopełniacza liczby mnogiej rzeczownika „pory” – bo spodniami nie można nazwać tego CZEGOŚ, co wygląda, cytując „klasykę kina polskiego”, jakby pies to wszamał i zwrócił) – mam nadzieję że przeminą jak najszybciej. Czego sobie i wam życzę, amen.
Zauważyłem, że niektóre marki już implementują szerokie spodnie w oferowanych garniturach. Niestety dzieje się to kosztem marynarek, które są zamieniane w oversize’owe worki 🙂
A ja mam pytanie trochę z innej beczki, gdyż nie o spodnie a o koszule:
czy popularne w wielu sklepach koszule ze wzorem wewnątrz mankietów oraz od wewnętrznej strony stójki kołnierza są dopuszczalne przy formalnych stylizacjach?
Przykładem niech będzie koszula Amy dosyć znanej sieciówki Lancerto (choć nie tylko u nich się z czymś takim spotkałem).
Jak to się ma do zasad elegancji (operując na białej koszuli), jak np. obszycia guzików w kolorze koszuli, niewyróżniające się kolorystycznie guziki, brak dziwnych, kolorowych przeszyć mankietów czy plisy?
Wcześniej wymieniony model koszuli aż prosi się o jeszcze jedno, dodatkowe pytanie: co z często spotykaną (a dla marki Lancerto wręcz standardową) procedurą wyszywania monogramu (logo „literka C” – według informacji na stronie firmy) – czy zawsze jest to kit, czy w przypadku nierzucającego się w oczy wyszycia (ten sam kolor, nierzucająca się w oczy faktura itd.) jest to akceptowalne (a może oczekiwane)?
Pozdrawiam.
Wiele marek odzieżowych, w pogoni za oryginalnością, niezwykłością itp., stosuje różne pomysły, które w rzeczywistości są szpecące a poza tym w złym guście. Często można się z tym zetknąć u producentów obuwia, którzy lubują się w stosowaniu różnego rodzaju dodatkowych przeszyć, wstawek czy innych „ozdobników”. Kolorowe aplikacje po wewnętrznej stronie mankietów i stójki koszuli należą właśnie do takich szpecących drobiazgów. Niby tego nie widać gdy się założy koszulę i zapnie guziki, ale dla właściciela koszuli jest dość irytujące. Radzę omijać takie koszule szerokim łukiem.
Gdy szyje się koszulę na miarę to monogram może być miłym akcentem podkreślającym niepowtarzalność produktu ale pod warunkiem, że jest niewidoczny dla postronnego obserwatora a jedynie dla właściciela, a poza tym nienachalny – czyli np. nie wykonany kontrastową nicią. Taki monogram może się np. znaleźć z tyłu pod kołnierzykiem albo z boku na wysokości paska lub nieco wyżej. Wyszywanie monogramu kontrastową nitką na mankietach uważam za pretensjonalne.
Witaj, Janie
Wśród swoich ubrań mam płaszcz eklektyczny – dwurzędową, ciemnogranatową dyplomatkę jednak z kieszeniami jak w ulsterze. Czy taki płaszcz można uznać za odpowiedni na imprezę wieczorową?
Jak najbardziej – nie należy przykładać zbyt dużej wagi do czystości rodzajowej; dziś większość płaszczy to właśnie płaszcze eklektyczne.
Dziękuję. Wspominałeś też jakiś czas temu, że sam masz w swojej kolekcji płaszcze eklektyczne. Czy zrobiłbyś wpis przedstawiający jedynie je? Bo z tego co kojarzę, do tej pory w innych wpisach tylko przewijał się ich temat, a myślę, że wielu obserwujących byłoby nim zainteresowanych.
Trudno zgłębiać temat bo liczba możliwych kombinacji jest nieograniczona. A ja sam nie mam zapasu płaszczy czekających aż je sfotografuję i pokażę na blogu 😉