Hasło Moda i styl: pytania i odpowiedzi, pojawia się jako tytuł wpisu blogowego, kilka razy w roku. Pytania od czytelników otrzymuję niemal codziennie i odpowiadam na nie, na bieżąco. Ale niektóre z pytań (te o charakterze ogólnym), wraz z moimi odpowiedziami, zapisuję w specjalnym folderze, żeby je później opublikować we wspomnianym wpisie. Dziś nadeszła pora na kolejną porcję.
Przy okazji podzielę się pewną refleksją dotyczącą mojego funkcjonowania jako blogera, czy mówiąc ogólniej – influencera. Otóż otrzymuję każdego dnia bardzo dużo wiadomości za pośrednictwem różnych komunikatorów oraz w formie komentarzy pod wpisami. Najwięcej – za pośrednictwem DM (Direct Message) na Instagramie, ale sporo także za pośrednictwem Messengera lub maila. Jest tych wiadomości kilkaset dziennie, a bywają dni, że ich liczba zbliża się do tysiąca. Na szczęcie w większości są to wiadomości symboliczne – w postaci emotikonów, ale bywają też dłuższe: pytania lub prośby o poradę. Napisałem: „na szczęście” – gdyż odpowiedzenie każdego dnia na kilkaset pytań, nie byłoby możliwe. Na emotikony – odpowiadam przeważnie emotikonami, ale też część wiadomości pozostawiam bez odpowiedzi. Są to wiadomości tupu: „Hi”, „Hello”, How are you?” itp. Niedawno jeden z czytelników przysłał mi mailem wiadomość: „Mam do Pana sprawę.” To była cała wiadomość, więc na nią nie odpowiedziałem. Po kilku dniach czytelnik napisał ponownie, trochę zdziwiony, że nie otrzymał maila zwrotnego ode mnie. Ale tym razem wyłożył jaką ma sprawę (prośbę o poradę), zatem otrzymał moją odpowiedź.
Skoro już piszę o różnych dziwnych wiadomościach, to warto też wspomnieć o bardzo licznych próbach wyłudzenia. To znaczy tak przypuszczam, że chodzi o próby wyłudzenia (a może o próby przejęcia mojego konta instagramowego), bowiem z pierwszych wiadomości wcale to nie wynika, a nigdy nie próbowałem sprawdzać o co naprawdę chodzi i jak te początkowe – pozornie przyjacielskie wiadomości, zmierzają później do określonego celu. Oczywiście są też próby wyłudzenia bardzo prymitywne, ale z tymi zapewne każdy się zetknął. Jeśli nie, to pokrótce wyjaśnię, że otrzymuje się wiadomość od pracownika jakiegoś poważnego banku w którymś z egzotycznych krajów. Pracownik informuje, że jakiś obywatel noszący identyczne z moim nazwisko, który zdeponował w banku poważną kwotę (zwykle kilka milionów dolarów), zginął w katastrofie, nie pozostawiając żadnych dyspozycji w sprawie depozytu. No i bank ma z tym problem, więc wymyślił, że cały depozyt przekaże mnie i w ten sposób pozbędzie się kłopotu. Bo skoro noszę takie samo nazwisko, to w papierach wszystko się będzie zgadzać. Swoją drogą ciekawe czy są ludzie, którzy dają się na to nabrać i przekazują jakieś „opłaty manipulacyjne” – bo wydaje mi się, ze taki jest właśnie kolejny krok w sprawie. Jednak pewności nie mam, bo nigdy nie przeszedłem do drugiego etapu 🙂
No ale trochę odbiegłem od tematu, zatem wracam do pytań i odpowiedzi. Pytania czytelników są zapisane niebieską kursywą, moje odpowiedzi – zwykłą czcionką.
Proszę o opinię dotyczącą szerokości rękawa marynarki w stosunku do szerokości mankietu koszuli na spinki. Czy rękaw marynarki powinien swobodnie przesuwać się w stosunku do koszuli? Ostatnio sprawiłem sobie wizytowy garnitur na miarę u dość znanego krawca. Ogólnie jestem zadowolony, jednak szerokość rękawa powoduje, że po wysunięciu się mankietu koszuli nie wraca on później na swoje miejsce i muszę ściągać rękaw. Zauważyłem, że jest to dość często spotykane zjawisko. Czy dół rękawa marynarki można chociaż trochę poszerzyć – wystarczy 1-2 cm aby wzajemny ruch był swobodny. Pozdrawiam, Tomasz.
To jest rzeczywiście problem i kilkakrotnie o tym pisałem w różnych wpisach; mankiet koszuli powinien swobodnie przesuwać się wewnątrz rękawa marynarki. Niestety, gdy nastała moda na slim i rękawy marynarek uległy zwężeniu, w ślad za tym nie poszły mankiety francuskie. Większość firm koszulowych produkuje zbyt szerokie mankiety, które się blokują w rękawach marynarek – co nie powinno mieć miejsca. Z punktu widzenia producentów koszul, problem nie jest trudny do rozwiązania: trzeba odrobinę przesunąć dziurkę na spinki oraz zmniejszyć odległość między dziurką a krawędzią mankietu. Dlaczego niemal żadna marka tego nie robi? Prawdopodobnie z obawy, takie zwężone mankiety okażą się zbyt wąskie dla osób o masywnych nadgarstkach. I taki problem rzeczywiście może się pojawić. Ale nie ma rady: coś za coś.
Poszerzenie rękawa marynarki jest teoretycznie możliwe (o ile jest odpowiedni zapas materiału), ale wątpię czy ktoś się tego podejmie, gdyż jest to dość kłopotliwe.
Jakie jest Pana zdanie na temat przemijalności mody i elegancji. Myślę, ze zgodzi się Pan ze mną, że elegancja powinna obowiązywać zawsze (np. zupełnie mi się nie podobają koszule noszone na zewnątrz spodni, dziury na kolanach, itd.). Natomiast moda przemija. Najlepszym dowodem jest współczesny brak tużurków, kapeluszy typu cylinder itp. W jaki sposób osoba dorosła może pogodzić współczesne kierunki mody z własnym poczuciem elegancji? Krzysztof.
Obecnie obserwujemy tendencję do coraz dalej posuniętej każualizacji, a wiele osób deklaruje swoją niechęć do klasycznej elegancji. Tym niemniej grupa mężczyzn zainteresowanych klasycznym ubiorem nie jest wcale taka nieliczna. Mało tego: mam wrażenie, że się powiększa z roku na rok. Co nie zmienia faktu, że nigdy nie zdominuje męskiej populacji i zawsze będzie tylko niszą.
Moda jest pojęciem bardzo pojemnym i mówiąc „moda męska” ma się przeważnie na myśli ogół spraw związanych z męskimi ubiorami. Czym innym jest natomiast „moda” w sensie trendów czyli tego “co aktualnie wypada nosić”. To jest po prostu biznes firm odzieżowych, używających różnych narzędzi, żeby przekonać klientów do jakichś aktualnych pomysłów: bardziej lub mniej sensownych. Marki odzieżowe wkładają duże środki w takie przekonywanie, bo przecież muszą sprzedać nową kolekcję, która jest “trendy”, “must have” itd. Jeśli ktoś nie ma własnego stylu, to trafia do niego taki przekaz i biegnie do sklepu kupować nowe dżinsy z najbardziej modnymi dziurami, bo dziury z poprzedniego sezonu są już passe. Ja namawiam do tego, żeby nie zwracać uwagi na to co jest aktualnie “modne” i trzymać się klasyki, która jest ponadczasowa.
Wkrótce będę występować na ślubie w głównej roli. Przyjęcie weselne organizujemy w zabytkowym pałacyku o klasycznie eleganckim wystroju, ale ceremonia zaślubin odbywać się ma na świeżym powietrzu w pałacowej altanie w godzinach wczesno popołudniowych. Niestety od kilku lat zmagam się z poważnym problemem zdrowotnym, wiążącym się z nietolerancją wysokich temperatur, wzmaganą jeszcze bardziej w sytuacjach stresowych – w skrajnym wypadku mogącą prowadzić do zapaści i wizyty na oddziale ratunkowym. Stąd też kilka pytań:
1) Czy garnitury wykonane z wełny typu tropik lub z mieszanek z lnem, ze względu na swoją fakturę będą miały wystarczająco formalny charakter? Czy ewentualnie poleciłby mi Pan jakąś inną z tzw. letnich tkanin?
2) Czy wybierając strój, powinienem kierować się rodzajem sukni wybranym przez pannę młodą – w tym wypadku klasyczną suknią ślubną typu “księżniczka” z gładkiego materiału? Oczywiście nie chodzi tutaj o kolor koszuli, ale właśnie fakturę oraz stopień formalności – intuicyjnie wydaje się, że powinniśmy tworzyć zgraną kompozycję, choć kierowanie się tradycją teoretycznie nie pozwala na zapoznanie się z kreacją partnerki.
3) Czy dla formalności stroju istotne jest, gdzie odbywa się ceremonia ślubu, czy przyjęcie weselne?
Miałem zamiar sprawić sobie garnitur Suit Supply (zdjęcie załączam); niestety zamówienie nie zostało zrealizowane i bez żadnego wyjaśnienia otrzymałem informację o nadchodzącym zwrocie środków. Nie mogłem się więc przekonać, jak prezentowałby się on na żywo. Po tej przygodzie jestem właściwie zdecydowany na uszycie garnituru na miarę, zwłaszcza, że jest to ostatni moment na podjęcie takiej decyzji. Pozdrawiam, Michał.
Wełna fresco zwana też tropikiem jak najbardziej nadaje się na garnitury o charakterze formalnym. Tropiki mogą być różne, np. mieć bardziej lub mniej gładką fakturę. Na ślub należy wybrać jak najbardziej gładki. Jeśli zdecydował się Pan na szycie MTM lub bespoke, to polecam uszycie marynarki z półpodszewką, albo nawet całkowicie bez podszewki. Miewałem na sobie na Pitti Uomo garnitury z tropiku, z marynarkami bez podszewek, przy temperaturze 36º C. Owszem, było gorąco, ale nie było dramatu.
Mieszanek wełny z lnem (a tym bardziej czystego lnu) nie polecam na ślub, bo od razu po włożeniu garnituru zrobią się widoczne zagniecenia na rękawach marynarki i spodniach. A jeśli się na chwilę usiądzie i oprze plecami o oparcie (np. w samochodzie), to zagniecenia na plecach będą bardzo widoczne, wręcz rzucające się w oczy. A przecież podczas ceremonii ślubnej każdy chciałby wyglądać nieskazitelnie, żeby nie powiedzieć – posągowo.
Nie polecam żadnych nawiązań do kreacji panny młodej, bo czasami może to dać pretensjonalny efekt. Oczywiście takie nawiązania nie są zabronione, ale nie należy ich robić na siłę. Idąc tym tropem odradzam także przypinanie do klapy marynarki, bukiecika nawiązującego do ślubnego bukietu panny młodej. Za lepsze i bardziej stylowe rozwiązanie uważam włożenie białego goździka do butonierki. Ale uwaga: wbrew pozorom to wcale nie jest takie łatwe; polecam wpis Kwiatek w butonierce.
Miejsce ślubu nie powinno mieć wpływu na ubiór pana młodego, poza pewnymi wyjątkami – np. ślub i wesele w schronisku górskim, leśniczówce itp. Także jeśli ktoś planuje ślub w Las Vegas albo na Bali, to może pomyśleć o ubiorze specyficznym, odbiegającym od tradycyjnego stroju ślubnego, za to charakterystycznym dla takiego specjalnego miejsca. Modne są też ostatnio śluby w różnych stylach (np. boho, glamour, rustykalnym itp.) i wtedy można zaplanować stroje stosowne do tego stylu. Ale nawet wówczas, strój całkowicie klasyczny będzie miał rację bytu.
Myślę, że nie ma co rozpaczać, iż nic nie wyszło z zakupu garnituru SuSu. Jest on wprawdzie piękny, ale tkanina ma charakter zdecydowanie nieformalny. Moim zdaniem byłby pewnym zgrzytem jako garnitur pana młodego. No i ta kamizelka: chyba spotęgowałaby Pana problem z nietolerancją wysokich temperatur. Więcej o ubiorze pana młodego przeczyta Pan we wpisie Pan młody. Jak się ubrać na ślub?
Janie, chciałbym Cię poprosić o porównanie obecnie dostępnych garniturów z Twojej kolekcji, pod względem wysokości stanu spodni. Z tego co pamiętam to chyba wspominałeś, że RICK ma podwyższony stan? Jak to wygląda w pozostałych garniturach, i co dokładnie oznacza „podwyższony” i „normalny” stan w Twoich garniturach, na tle biodrówek obecnie dostępnych w wielu sklepach? Pozdrawiam, Maciek
Miarą stanu jest głębokość spodni czyli odległość od kroku do gurtu. Ale ona jest inna dla każdego rozmiaru, czyli gdyby chcieć podać ją w centymetrach to trzeba by to zrobić oddzielnie dla każdego rozmiaru. Za stan normalny uważam taki, w którym gurt spodni sięga do wysokości mniej więcej 2 – 3 cm poniżej pępka, przy stanie podwyższonym powinien sięgać do pępka lub ciut niżej, zaś spodnie z wysokim stanem mają gurt na wysokości talii, czyli ok. 2,5 cm powyżej pępka. Zapewne każdy zauważy, że powyższe zdania są bardzo nieścisłe. Bo przecież spodnie można podciągnąć tak, żeby ich krok wpijał się w krocze, albo opuścić 10 cm lub więcej. I wtedy podane przeze mnie wartości tracą sens. Tematowi temu poświęciłem wpis: Jak nosić spodnie garniturowe, w którym omawiam problem dość szczegółowo.
A problem jest poważy bowiem przytłaczająca większość mężczyzn (wśród młodych to chyba 100%) nie potrafi nosić spodni garniturowych. Opuszcza je na biodra co skutkuje tym, że mają krok kilkanaście centymetrów poniżej krocza i bardzo brzydko się układają. Wygląda to dramatycznie źle i psuje cały efekt garnituru. Niestety jest to nawyk bardzo trudny do wyeliminowania. Rozmawiałem z wieloma ludźmi przymierzającymi garnitury w sklepie i gdy próbowałem im to tłumaczyć, natykałem się na mur niezrozumienia. Zresztą kiedy opublikowałem wspomniany powyżej wpis, to jeden z komentujących na Facebooku napisał: co to za Obelix? Wpisu oczywiście nie przeczytał, a skomentował tylko zdjęcie, na którym widać było prawidłowo założone spodnie.
Wracając do mojej kolekcji: spodnie są tak skonstruowane, żeby ich gurt sięgał ok. 2 cm poniżej pępka i jeśli zostaną podciągnięte do takiego położenia, to mają wtedy idealną linię. Najlepiej jeśli nosi się je na szelkach; wtedy zawsze (nawet po największych wygibasach) wracają do swojego optymalnego położenia. Noszone na pasku, zawsze się obsuną a poza tym są wtedy narażone na trudny do opanowania nawyk noszącego; opuszczania nisko przodu (pod brzuch – jeśli takowy jest wyraźnie zarysowany), przy jednoczesnym utrzymywaniu tyłu w pozycji wysokiej. Nie muszę dodawać jak bardzo deformuje to spodnie.
Spodnie garnituru RICK mają stan podwyższony raptem o 1,5 cm, czyli niemal niezauważalnie. Są przez klientów odrzucane nie ze względu na wysokość stanu (tego w zasadzie nikt nie jest w stanie dostrzec), ale ze względu na zakładki przy gurcie i nieco większą szerokość w biodrach i udach.
Oglądając fotografie z Pitti Uomo pomyślałem o relacjach pomiędzy współczesną elegancją a dobrymi manierami. Poniżej podaję kilka przykładów sytuacji, w których nie wiedziałbym jak się zachować. Może istnieje jakiś poradnik w tych kwestiach?
• Idę z jakąś osobą i kłania nam się znajomy tej osoby (ale nie mój). Czy powinienem się tej nieznanej osobie odkłonić?
• Ktoś mi się kłania, a ja mam na głowie kapelusz. Można się odkłonić „po kowbojsku”, jedynie dotykając brzegu kapelusza, albo zdjąć go z głowy i obniżyć w różnym stopniu, nawet do pasa. Może się to skończyć ukłonem w stylu curtsy jak za czasów Woltera.
• Mam na głowie beret. Czy beret do ukłonu należy zdjąć z głowy?
Kwestie etykiety powoli znikają z obszaru zainteresowania większości ludzi. Jeszcze do niedawna były wykładane na różnych kursach i szkoleniach dla dyplomatów. Ale uśmiercenie polskiej dyplomacji w ostatnich latach, wyeliminowało też potrzebę organizowania takich szkoleń.
• Kulturalny człowiek ma obowiązek odkłonić się każdej osobie, która kłania się jemu. Pamiętam takie zdarzenie z młodości, gdy na jakimś spotkaniu minąłem się w drzwiach z premierem Cyrankiewiczem (wówczas już byłym premierem). Zaskoczony i oszołomiony (trzeba pamiętać, że przez cały okres mojej szkoły, na ścianach wszystkich klas wisiały jego portrety – obok portretów Gomułki i Zawadzkiego), z głupia frant powiedziałem mu “dzień dobry”. Cyrankiewicz się uśmiechnął i odpowiedział: “dzień dobry”.
• Etykieta kapeluszowa jest bardzo rozbudowana i uwzględnia wiele różnych sytuacji. Generalnie kapelusz zdejmuje się przy powitaniu, uchyla przy kłanianiu. Ale są liczne wyjątki (np. gdy ma się obie ręce zajęte), a poza tym jest kilka stopni ukłonu: od dotknięcia ronda do uniesienia kapelusza na kilkadziesiąt centymetrów, przy jednoczesnym lekkim skłonie całego tułowia. W ostatnich latach można zauważyć nieśmiały i dość niemrawy powrót kapeluszy, ale bez kapeluszowej etykiety.
• Etykietę kapeluszową częściowo stosuje się w przypadku czapek z daszkiem (np. kaszkietu, maciejówki, gawroszki), natomiast nie stosuje się w przypadku innych nakryć głowy (beretów, dokerek, pilotek, uszanek, itp.).
Czy przy szelkach obowiązuje zasada, że do wzorzystej (np. w kratkę) koszuli zakłada się gładkie szelki a te z wzorkami do koszuli gładkiej?
Jeśli ktoś ma ochotę, może dobierać kolor i wzór szelek do innych elementów garderoby. Nie jest to jednak niezbędne gdyż szelki teoretycznie pozostają niewidoczne dla postronnego obserwatora.
Jeśli chodzi o łączenie wzorów na różnych składnikach garderoby, to można to robić – tyle tylko, że z wyczuciem. Czasami takie połączenie może dać fatalny efekt, ale czasami wygląda całkiem dobrze. Dla osób, które nie są pewne swojego wyczucia, wymyślono zalecenie, żeby nie łączyć ze sobą dwóch wzorzystych elementów. Np. jeśli koszula wzorzysta, to krawat gładki – i odwrotnie. Dla osób, które mają większe wyczucie, ale nadal nie czują się pewnie, wymyślono zalecenia dalej idące: można łączyć ze sobą elementy wzorzyste, ale wzory na nich powinny być wyraźnie odmienne – np. paski wąsko i szeroko rozstawione, wzór wyrazisty i stonowany itp. Jest jeszcze zalecenie najdalej idące, ale jest ono też najmniej konkretne. Trzeba założyć na siebie różne wzorzyste elementy, spojrzeć w lustro i stwierdzić: jest dobrze! Albo: jest źle! I w tym drugim przypadku zmienić jeden z elementów zestawu, dwa, albo wszystkie 🙂
Z tymi wąsami rodem z PRL-u, wygląda Pan fatalnie.
Poruszył pan ciekawy i wielce intrygujący problem. Bo każdy doskonale wie, że obecnie wąsy są bardzo modne, ale wyłącznie w połączeniu z brodą. Wąsy bez brody są uważane za coś niewłaściwego. Kiedyś było odwrotnie: broda była czymś wręcz nieprzyzwoitym, a wąsy niemalże obowiązkowym (w naszym kręgu kulturowym). To się zresztą zmieniało wielokrotnie i zapewne nie raz się jeszcze zmieni. Widzę tu zresztą analogię z podążaniem za obowiązującymi trendami modowymi: dziś ktoś kto za nimi podąża uważany jest za postępowego i nowoczesnego, a ten kto stawia na tradycję i klasykę – jest na cenzurowanym. A bywało odwrotnie.
Czy mężczyzna o niskim wzroście jest w stanie dobrać odpowiedni krawat? Będzie musiał on być krótki by sięgać tylko do klamry, to z kolei sprawi, że trzeba będzie go skracać, bo po zawiązaniu węższa końcówka krawata będzie sięgać do kroku. Ponadto proporcje takiego krawata będą zaburzone – będzie za szeroki w miejscu gdzie wypada węzeł, więc węzeł będzie nieproporcjonalnie duży. Czy niscy mężczyźni są skazani na nieproporcjonalne krawaty?
Od wielu lat krytykuję fakt, że krawaty są szyte wyłącznie w jednym rozmiarze. Nie nadają się ani dla osób o niskim wzroście, ani o wysokim. Niekiedy (ale bardzo rzadko) można spotkać krawaty tzw. extra long, które nadają się dla osób o wzroście 190 – 200 cm. na extra short (dla osób o wzroście poniżej 170 cm) nie natknąłem się nigdy. Pozostaje szycie krawatów na miarę, co oferuje wiele marek krawatowych i co ważne – w cenach bardzo zachęcających.
Po lekturze wpisu o zegarkach z roku 2016 wydaje mi się, że w roku 2022 temat wart jest odświeżenia – pojawiły się smartwatche, błyskawicznie zyskując na popularności. Od początku zegarki z wyświetlaczem miały szczęście do dobrego projektowania. O ile pamiętam, szlaki przecierało Apple z iPodem Nano, które rozwinęło się do współczesnego Apple Watch. Oczywiście jest wiele projektów nieinteresujących, przeciętnie wykonanych – tak samo jak wiele jest wątpliwej jakości i urody czasomierzy mechanicznych lub kwarcowych. Jednak nie można ukryć, że kolaboracja Apple m.in. z francuskim Hermesem (nota bene jedynym producentem zegarków zarówno modowych jak i ciekawych zegarmistrzowsko, z inhousowymi rozwiązaniami) to śmiały krok. Wydaje mi się, że to zapowiedź powolnej ale fundamentalnej zmiany.
Widzę po swoim młodszym bracie, który wchodząc w dorosłość otrzymywał ode mnie niezłe zegarki (ze środka piramidy) – mimo to zastąpił je designerskim smartwatchem. Cóż, nie mam żalu – prezentuje się świetnie, jest funkcjonalny, przy okazji obok ekskluzywności, manifestuje też nowoczesność, rzutkość. W gronie osób, z którymi spotyka się wspomniany brat – taki “ekranik na pasku” zrobi lepsze wrażenie niż to co mu zaproponowałem. Zresztą coraz częściej dostrzegam smartwatche na nadgarstkach znajomych, w których w zasięgu są naprawdę zacne zegarki. Dlatego skłaniam się ku teorii, że wkrótce, poza najpotężniejszymi producentami, za którymi stoją po prostu narracja i popkulturowy prestiż – środek piramidy oraz jej dół znikną. Jest mi trochę żal bo lubię swoje zegarki, ale posługiwanie się zwykłym zegarkiem, o ile to nie Patek, Audemars albo Rolex – staje się już ekstrawagancją wymieszaną z coraz większą dozą obskurantyzmu. Klasyczne zegarki, jakie posiadam – to raczej nieatrakcyjne (skomplikowane bez uzasadnienia i nie dość wyraźnie prestiżowe) wehikuły dla człowieka w okolicach 25 roku życia. W tym okresie ja już odkładałem na Cartiera Tank i marzyłem o Blancpain Fifty Fathoms.
PS. Polemizowałbym, że każdy zegarek jest w założeniu biżuterią – taką tworzą Cartier, pracownia Van Cleef i Arpels, Chopard czy Stern – tu rękę przyłożyli artysta-projektant i jubiler, równolegle zegarmistrz. Jestem ciekawy Pana komentarza. Z wielką przyjemnością przeczytałem powyższy wpis. Samą zaś grafikę z piramidą i jej źródło dobrze kojarzę. Serdecznie pozdrawiam, Łukasz.
Smartwatch to ciekawy, zaawansowany i bardzo przydatny produkt. Jednak z zegarkami łączy go jedynie to, że nosi się go na nadgarstku. Bo fakt, że można na nim odczytać aktualny czas – podobnie jak na komputerze, kuchence mikrofalowej, desce rozdzielczej samochodu, lodówce itp. – nie czyni z niego zegarka. Czy tradycyjne zegarki znikną? Wydaje mi się, że nie – chociaż grupa osób nimi zainteresowanych będzie się zapewne kurczyć.
Każdy zegarek jest biżuterią, ale nie w takim sensie, że jest wyrobem artystycznym (choć czasami rzeczywiście jest), ale w takim, że jest ozdobą ręki. Ja sam łapię się na tym, że często nie zakładam zegarka. Ale gdy wychodzę z domu w koszulce polo lub w koszuli z podwiniętymi rękawami (czyli z gołymi rękami od bicepsa w dół) to nie wyobrażam sobie bym mógł nie mieć zegarka na nadgarstku.
Jakie jest Pana zdanie na temat muszek? Muszka mi się nadzwyczajnie podoba i uważam ją za bardzo elegancką. Poza tym wygląda na to, że doborem muszek rządzą inne prawa kolorystyczne niż doborem krawata. Muszka do koszuli z krótkim rękawem? Z długim rękawem? Do garnituru? Widziałem każdą wersję i zawsze mi taka kombinacja odpowiada. Krzysztof.
Jestem zwolennikiem muszek, pisałem o nich wielokrotnie na blogu i często prezentuję stylizacje z ich udziałem. Muszki formalne (do smokingu i do fraka) są obowiązkowym dodatkiem tych strojów i nie ma właściwie o czym mówić. Duże pole do popisu dają natomiast muszki nieformalne: każualowe, kolorowe, wzorzyste. Doskonale się sprawdzają z garniturami dziennymi, zestawami koordynowanymi i smart-każualowymi.
Pisząc powyższe mam na myśli muszki, a nie broszki w kształcie muszek. Zgodnie z definicją muszka to: ozdobny element ubioru noszony zazwyczaj przez mężczyzn, będący wąskim paskiem tkaniny szykownie wiązanej pod szyją. Czyli ozdoba pod szyją, która nie jest wiązana tylko gotowa, to nie muszka lecz broszka. Niestety to broszki zdominowały rynek i muszek w zasadzie się nie widuje. Takie broszki mogą być wykonane z tkaniny i wtedy dość skutecznie udają prawdziwe muszki – mówi się o nich nawet “muszki gotowe” (ang. pre tied bow tie) dla odróżnienia od muszek wiązanych (ang. self tied bow tie). Często broszki w kształcie muszek są wykonane z drewna, metalu, piór, skóry lub innych materiałów. Jeśli ktoś czuje się dobrze z broszką zapiętą na kołnierzyku koszuli – to jego sprawa. Ja uważam takie rozwiązanie za niezbyt eleganckie, wręcz obciachowe. Natomiast prawdziwe muszki są oznaką klasy i stylu. Bardzo zachęcam do ich noszenia.
Chciałbym zapytać o obecną kolekcję Pana garniturów. Pojechałem do sklepu firmowego eGARNITUR do Łodzi celem zakupu garniturów z Pana ostatniej kolekcji. Nie znalazłem pasującego modelu. Problemem okazały się: (1) barki – wkłady barkowe znacząco odstawały od linii ramienia (trochę nienaturalnie a’la stare modele Bytomia), (2) marszczenie materiałów na plecach w okolicach pach/łopatki. O ile drugi problem mógłbym próbować rozwiązać u krawca, to pierwszy jest nie do poprawy (krawcowe od prostych przeróbek nie dotykają kwestii barków). Niestety musiałem zrezygnować z zakupu. Obsługa sklepu nie była w stanie dopasować garnituru na moją sylwetkę (raczej fit – brak brzucha, trochę mięśni).
Czy przewiduje Pan w kolejnych kolekcjach zmiany w konstrukcji marynarki? Pozbawienie marynarki wkładów barkowych? Inny krój? Bardzo chętnie dokonam zakupu – cieszy mnie możliwość wspierania rodzimego biznesu. Sławek.
To odwieczny problem marynarek RTW, czyli gotowych do noszenia. Nie ma żadnej możliwości, żeby taka marynarka dobrze leżała na wszystkich sylwetkach. Zawsze na jednych będzie leżeć dobrze, a na innych źle. Mój wysiłek przy projektowaniu był skierowany na to, żeby grupa osób, na których te marynarki będą dobrze leżeć – była jak największa. To wymagało kilkumiesięcznych testów wykonywanych na próbnych odszyciach marynarek, z udziałem dużej grupy klientów sklepu Bonus MG, ale się w pełni udało. Jestem oczywiście świadom, że istnieje pewna grupa osób, na których moje marynarki nie leżą dobrze. Mogę tu dodać pewną ciekawostkę; otóż ja sam muszę korygować marynarki rozmiaru 50/170 z mojej kolekcji, gdyż tworzy się u mnie fałda pod kołnierzem. Zmiana tego w fazie projektowania była banalnie prosta. Jednak nie zrobiłem tego, gdyż na przytłaczającej liczbie klientów uczestniczących w testach, marynarki leżały dobrze. Zatem ja – i zapewne jeszcze jakaś niewielka grupka klientów – musimy oddawać marynarki do krawcowej, celem zlikwidowania fałdy (co jest zresztą korektą bardzo łatwą do wykonania). Odpowiadając na Pana pytanie: nie planuję zmiany obecnej konstrukcji, bowiem uważam są za optymalną. Aczkolwiek bardzo boleję nad tym, że znajdą się i takie sylwetki, na których moje garnitury będą źle leżeć.
W mojej kolekcji z roku 2021 wkłady barkowe były minimalne (miały grubość ok. 1 mm) a wszycie rękawów było tradycyjne. W kolekcji z roku 2022 wkłady barkowe zostały jeszcze zmniejszone, a tradycyjne wszycie rękawów zastąpiłem wszyciem koszulowym. Twierdzenie, że wkłady barkowe znacząco odstawały od linii ramion jest jakimś nieporozumieniem – znacząco o 0,5 mm? Być może pomylił Pan wkłady barkowe z czymś innym; np. zbyt szerokimi ramionami marynarki o 1 lub 2 rozmiary za dużej – to się zdarza. Nie planuję marynarek pozbawionych całkowicie wkładów barkowych, gdyż zdecydowana większość klientów nie akceptuje takich marynarek i rezygnuje z zakupu, jeśli na takie trafi. Być może w przyszłości pojawi się jeden garnitur z marynarką bez wkładów barkowych, podobnie jak pojawił się tylko jeden garnitur ze spodniami z zakładkami przy gurcie. Będzie to wyłącznie na zasadzie urozmaicenia kolekcji bowiem wiadomo, że będzie się sprzedawał w śladowych ilościach.
Czy do smokingu powinno się nosić szelki w kolorze białym? Drugie pytanie czy pas jest elementem obowiązkowym, czy można sobie tę część garderoby odpuścić? Pozdrawiam, Konrad.
Po pierwsze szelek nie należy traktować jako obowiązkowego elementu smokingu, a jedynie jako zalecany. Jeśli spodnie mają boczne regulatory lub są bardzo dopasowane w pasie, to można się obyć bez szelek. Jednak warto mieć na uwadze podstawową zaletę szelek, to znaczy utrzymywanie spodni w optymalnym położeniu – niezależnie od sytuacji. Natomiast wykluczyć należy stosowanie zwykłego paska do spodni, gdyż jego klamra będzie się wyraźnie i nieestetycznie odznaczać pod pasem smokingowym (lub kamizelką). Kolor szelek smokingowych nie musi być biały ale przyjęło się, że szelki z jedwabnej mory w kolorze białym są najwłaściwsze: najbardziej klasyczne i eleganckie. Co nie znaczy, że białe szelki z taśmy gumowej lub szelki w innym kolorze, będą błędem.
Pas smokingowy (ewentualnie kamizelka) to obowiązkowe wyposażenie smokingu. Brak pasa/kamizelki to mniej więcej takie uchybienie jak założenie spodni bez lampasów lub marynarki z dwoma guzikami i/lub patkami na kieszeniach.
Panie Janie, mam zagwozdkę dotyczącą kompozycji stroju dla mnie jako gościa na ślubie: białe spodnie z wysokim stanem, beżowa marynarka dwurzędowa, brązowy krawat we wzór floralny i… no właśnie, koszula biała bawełniana czy błękitna lniana? Moje wątpliwości wynikają z obawy czy nie będę zmuszony, ze względu na warunki termiczne, w pewnym momencie jednak zdjąć marynarkę, a wtedy białe spodnie i biała koszula mogą razem dziwnie wyglądać. Jak Pan sądzi? Staszek.
Ja bym stawiał na białą bawełnianą koszulę z kilku względów. Po pierwsze biała zawsze wygląda najbardziej elegancko. Po drugie lniana, mocno pognieciona, wygląda nie najlepiej w parze z krawatem. A w ciepły dzień, pod marynarką, pogniecie się bardzo. A po trzecie niebieska koszula może mieć pewną poważną wadę (ale nie musi – to trzeba sprawdzić). Mianowicie często się zdarza, że kolorowa tkanina zmienia kolor na ciemniejszy gdy jest mokra. Jeśli tak jest to na koszuli widoczne będą plamy potu, które wyglądać będą bardzo nieestetycznie (szczególnie pod pachami). Takich koszul należy unikać, a już szczególnie unikać stosowania do stylizacji o podwyższonym stopniu formalności. Czyli takich z marynarką i krawatem.
A połączenia białych spodni z białą koszulą nie należy się obawiać – wygląda bardzo dobrze.
Czytałem gdzieś, że jeśli kołnierz koszuli jest “otwarty” (tzn. rogi kołnierza są oddalone od siebie) to powinno się wiązać krawat w większy węzeł, niż kiedy rogi są bliżej siebie z powodu innego ich kroju. Jaka jest Pana opinia na ten temat? Czy istnieje obecnie jakiś bardziej modny krój kołnierza koszuli? Co myśli Pan o rogach kołnierza zapinanych na guziki? A co o metalowych “spinkach” łączących wyłogi kołnierza pod krawatem? Krzysztof.
Rodzaj węzła krawata dobiera się raczej do kształtu twarzy, a nie do kołnierzyka koszuli. Wiem, że pokutuje stereotyp, iż do kołnierzyka włoskiego (cutaway) należy stosować szeroki węzeł (pełny windsor ewentualnie półwindsor). To błędny stereotyp: moim zdaniem wygląda to wtedy fatalnie. Znacznie ładniej wygląda węzeł smukły (four-in-hand, albert, victoria itp.). Dobrze wiedzą o tym Włosi, którzy w zasadzie nie noszą koszul z innymi kołnierzykami niż włoskie (nomen omen) i stosują niemal wyłącznie węzły smukłe – najczęściej victoria, rzadziej four-in-hand. Jeśli do kołnierzyka cutaway wiąże się smukły węzeł, to trzeba się pogodzić z faktem, że paski krawata wychodzące z węzła i wchodzące pod wyłogi kołnierzyka – będą widoczne. Ale to nie jest wada, jak wiele osób wydaje się sądzić. Wręcz przeciwnie – wygląda to stylowo i intrygująco.
Nie zajmuję się tym co jest modne a co niemodne. Moją domeną jest klasyczna elegancja, która jest ponadczasowa i wypracowała kanony, których spełnienie gwarantuje dobry wygląd. Modowe nowinki, które się co i rusz pojawiają (np. spodnie garniturowe na sznurek) to prawie zawsze zmiany na gorsze. Na szczęście szybko przemijają. Niestety zaraz są zastępowane innymi nowinkami – bywa, że jeszcze gorszymi.
O kołnierzykach koszul pisałem obszernie we wpisie Kołnierzyki koszuli: od cesarskiego do włoskiego.
Panie Janie, czy dwurzędowa kamizelka i dwurzędowa marynarka to zły pomysł? Przeglądam zdjęcia w sieci i nie widzę takiego połączenia.
Kamizelka do dwurzędowej marynarki jest trochę bez sensu; marynarki się nie rozpina, zatem kamizelka zawsze pozostanie niewidoczne. Ale nie jest oczywiście zabroniona i jeśli ktoś chce, może taki zestaw stworzyć. Kamizelka może być wtedy jednorzędowa lub dwurzędowa, z wyłogami lub bez.
Chciałbym prosić Pana o poradę. Niedługo będę świadkiem na ślubie mojego przyjaciela. On będzie ubrany w granatowy garnitur z Vistuli oraz granatową, wiązaną muszkę. Ja natomiast mam w planach założyć mój ciemnogranatowy garnitur, zestawiony ze stonowanym krawatem (prawdopodobnie z grenadyny) oraz koszulą pin collar. Moje pytanie brzmi: czy wypada mi założyć szarą, dwurzędową kamizelkę z klapami szalowymi (załączam zdjęcie), czy będzie to zbyt formalny zestaw? Mój garnitur jest trzyczęściowy, więc w razie czego założę garniturową kamizelkę. Pan młody raczej nie będzie miał kamizelki, ponieważ garnitur, który kupił to dwuczęściowy jednorzędowiec. Proszę o Pana opinię w tym temacie, ponieważ mam mały dylemat. Nie chciałbym przyćmić wyglądem najważniejszego mężczyzny tego dnia, pomimo, że jego zestaw w teorii będzie bardziej formalny. Pozdrawiam, Adam.
Gdyby Pan założył garnitur z przypisaną do niego kamizelką, a do tego koszulę bez szpilki w kołnierzyku i krawat z gładkiego jedwabiu a nie z grenadyny – to byłby Pan bardziej formalnie ubrany od pana młodego (moim zdaniem nie stanowiłoby to żadnego problemu – obydwaj bylibyście po prostu ubrani elegancko). Szara kamizelka w kratę nie podnosi formalności granatowego garnituru, natomiast krawat z grenadyny i kołnierzyk ze szpilką – wyraźnie ją obniżają. Wydaje mi się, że to dobry wybór (jeśli pominąć kwestię komfortu w przypadku upalnej pogody).
Mam kilka par spodni z guzikami do szelek, zarówno przerobionych ze spodni ze szlufkami, jak i uszytych specjalnie do szelek. Niestety, wszystkie mają to do siebie, że gurt wywija się częściowo na lewą stronę. Bardziej estetycznie by chyba wyglądało, gdyby guziki były na zewnątrz? Marcin.
Jeśli gurt jest prawidłowo usztywniony a guziki są przyszyte we właściwym miejscu, to nie ma możliwości, żeby się wywijał. Jeśli tak się jednak dzieje (bo np. gurt jest niewłaściwie usztywniony), to receptą jest przesunięcie ku górze, miejsca przyszycia guzików. Ja proponuję miejsce ich przyszycia w ¼ szerokości gurtu mierząc od góry.
A propos gafy polegającej na noszeniu szelek i paska równocześnie: zdarzało się to nawet Jamesowi Bondowi: https://naforum.zapodaj.net/a9aa723f8078.png.html
James Bond miewał różne wpadki ubraniowe, o czym pisałem we wpisie: 8 największych wpadek ubraniowych Jamesa Bonda. Jednak na podlinkowanym zdjęciu widzimy nie Jamesa Bonda, lecz Daniela Craiga – jednego z aktorów wcielających się w postać Bonda – prawdopodobnie prywatnie lub grającego w innym filmie. Ubiory Daniela Craiga wymykają się jednoznacznej ocenie. Bo z jednej strony – szczególnie na wszelkich imprezach związanych z filmami o Bondzie – prezentuje się nienagannie, żeby nie powiedzieć wzorcowo, a z drugiej strony, możemy się natknąć na jego zdjęcia lub materiały wideo, na których jego każualowy ubiór pozostawia wiele do życzenia.
Dzień dobry, bardzo podoba mi się granatowa dwurzędówka z Pańskiej kolekcji. Szczególnie, że takich garniturów na rodzimym rynku jak na lekarstwo! Chciałbym poznać Pana opinię na temat preferowanej sylwetki dla takiego garnituru. Czy prawdą jest, że garnitur dwurzędowy niespecjalnie pasuje mężczyznom z lekką nadwagą i widocznym brzuszkiem? 🙂 Czy może jednak nie ma się czego obawiać a wszystko jest kwestią odpowiedniego dopasowania? Pozdrawiam Paweł.
Opinia, że dwurzędówki pasują tylko szczupłym i wysokim – nie ma uzasadnienia. Owszem, na mężczyznach szczupłych i proporcjonalnie zbudowanych, wszystko leży lepiej niż na tych, których sylwetki odbiegają od ideału. Ale to właśnie mężczyźni o takich nieidealnych sylwetkach powinni przede wszystkim sięgać po garnitury, bo dobrze leżący garnitur potrafi zatuszować wady i wyeksponować zalety sylwetki. Musi być jednak dobrze dobrany. A w przypadku garniturów RTW to nie zawsze się udaje. Może być tak, że z oferty firmy X nic nie da się dopasować do danej sylwetki, a w przypadku oferty firmy Y będzie to możliwe. Trzeba po prostu próbować. Garnitury z mojej kolekcji też tak mają: jedni znajdą w niej garnitur idealnie leżący, inni będą zmuszeni do dokonania poprawek, a jeszcze inni nie dopasują nic na siebie. Mogę mieć tylko nadzieję, że tych ostatnich nie będzie dużo 😉
A wracając do podstawowego pytania: garnitury/marynarki dwurzędowe wyglądają na mężczyznach z nadwagą nie gorzej niż marynarki jednorzędowe. Pod warunkiem, ze są dobrze dobrane.
Szanowny Panie Janie, z przyjemnością zapoznałem się z postem dotyczącym koszul i komentarzami pod nim. Jeśli chodzi o koszule z krótkim rękawem to widzę, że w zasadzie większość jest na nie, z różnych powodów (zapocenie rękawówki, brak wystającego mankietu koszuli itd.) A co z pilotami linii lotniczych? Noszą krótkie rękawy i do tego krawaty. Czy to jest nieeleganckie? Z wyrazami szacunku dla Pana, Dariusz.
Sprawa mundurów – a tak należy tratować koszule pilotów – to całkiem odrębny problem. Mundury są definiowane w stosownych regulaminach, które powinny brać pod uwagę zasady klasycznej elegancji, ale nie zawsze biorą. Przykładem – marynarki galowych mundurów oficerskich Wojska Polskiego, które mają rękawy do połowy dłoni (bo taki stereotyp funkcjonował w obiegu kilkadziesiąt lat temu). Uważam, że koszule mundurowe pilotów (ale także np. policjantów); z krótkimi rękawami, dwiema kieszeniami na piersi i pagonami z dystynkcjami na ramionach, prezentują się całkiem dobrze.
Nawiązując do pytania „dwurzędowa kamizelka i dwurzędowa marynarka to zły pomysł” przypomina mi się film „Flic Story” z Alainem Delonem, a który widziałem ostatnio. Akcja filmu dzieje się w późnych latach czterdziestych i jest oparta na prawdziwej historii.
W każdym razie Delon w tym filmie przywiązuje dużą wagę do ubiorów, ale nosi sweter (lub bezrękawnik) z dekoltem w kształcie litery „V” pod dwurzędową marynarką, przy czym ten sweter wystaje (nie miałbym nic przeciwko gdyby nie wystawał, wtedy uważałbym to po prostu za rodzaj ocieplenia, tym bardziej że zaraz po wojnie nawet we Francji mogło być różnie). Niemniej przyznam, że jako ktoś kto nosi pod dwurzędowymi marynarkami wyłącznie koszule lub golfy zdziwiło mnie to, bo Delon uchodzi za ikonę elegancji.
Nic nadzwyczajnego. Był to standard w latach międzywojnia, a nawet później. Brytyjczycy nosili bardzo często kamizelki czy swetry pod marynarkami dwurzędowymi (i zresztą wówczas nie było konieczności ich stałego zapinania).
To jeden z tych zwyczajów, które bezpowrotnie odeszły w niepamięć wraz z latami 40′.
P.S.
Wystarczy pooglądać seriale pokroju H. Poirota czy Miss Marple. Tam takie zestawy pojawiają się nieustannie.
Bardzo dziękuję za wyjaśnienie, nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Z trochę innej beczki, wczoraj obejrzałem inny film z Delonem, mianowicie „Śmierć człowieka skorumpowanego”. Dobry przyczynek do tego czy mężczyźni mogą dobrze wyglądać w różu, bo Delon przez całą pierwszą połowę filmu nosi koszule właśnie w kolorze pudrowego różu. I wygląda w nich świetnie.
Odnośnie próby wułudzenia: tutaj można obejrzeć w praktyce na czym polega przekręt:
https://youtu.be/Th0pe223Ovk?t=240
Chodzi o to, że omamieni wizją milionów/bitcoinów itd. pozwalamy włamywaczowi przejąć kontrolę nad naszym komputerem w momencie, gdy jesteśmy zalogowani do naszej bankowości internetowej. I włamywacz robi sobie przelewy a nawet – co bardziej bezczelni – zaciągają kredyt. Na naszych oczach. Podobno ludzie się łapią.
Nie zgadzam się z tym co napisał jeden z Twoich czytelników, odnośnie wąsów. Właśnie wąsy, wg.mnie, są podkreśleniem męskości. Może brzmi to dziwnie, ale mi się naprawdę podobają jako atrybut męskości. Dziś rzeczywiście wielu mężczyzn odrzuca same wąsy, jakby broda, koszula flanelowa i tatuaże były takim podkreśleniem poziomu testosteronu, ale same wąsy to dla wielu obciach i to prowadzi do takich porównań do PRL. Same wąsy to klasyka męskości. Krótkie czy długie, ciemne czy siwe, jak są zadbane to wszystkie są piękne. A już najlepiej wyglądają u dojrzałych mężczyzn. Szelki, kapelusz, siwy wąs.
Chętnie przeczytałbym wpis o pielęgnacji wąsów. Może to Janie pomysł na nowy artykuł, przybliżenie tematu ?
Pozdrawiam serdecznie oraz gratuluje nieustannego rozwoju Bloga oraz konta Facebook, Janie.
Janie,
czy można i jest to odpowiednie i Twoim zdaniem gustowne, by w formalnych garniturach, także o charakterze wieczorowym, ale innych niż smoking, nałożyć pas hiszpański? Pytanie tyczy się w szczególności wydarzeń „siedzących”. Przy siedzeniu koszula zawszę trochę nieelegancko „wyłazi” ze spodni. Rozwiązaniem jest kamizelka, która jednak ma tę cechę, że przy siedzeniu charakterystycznie marszczy się na piersi (a przynajmniej tak dzieje się w moim przypadku w standardowej dwurzędowej kamizelce garniturowej, głęboko wycięte kamizelki do smokingu czy fraka pewnie nie mają tej wady). Wygląda to elegancko, gdy mamy pod szyją krawat, który wypełnia tę przestrzeń. Jednak zestaw kamizelka + mucha wydaje mi się nieco dziwnie „pusty”, jakby czegoś brakowało. Czy wobec tego byłoby odpowiednim nałożenie pasa hiszpańskiego do wieczorowego garnituru i muchy (koszula z krytą plisą i wykładanym kołnierzykiem)?
Pas hiszpański jest elementem smokingu i nie można go przenosić do innych ubiorów. To tak, jakby założyć spodnie z lampasami i zwykłą marynarkę (np. w kratę).