Idealny garnitur: w czym tkwi sekret?
Każdy doskonale wie, że założenie garnituru nie gwarantuje dobrego i eleganckiego wyglądu. Mężczyzna w garniturze może wyglądać zarówno dobrze jak i źle. Od czego to zależy? Od kilku czynników, które część mężczyzn zna i rozumie, część je intuicyjnie wyczuwa, ale są też tacy, którzy nie potrafią ich zdefiniować, a co za tym idzie – zastosować. Te czynniki – lub jak kto woli: warunki – to tytułowy sekret idealnego garnituru. Oto najważniejsze z nich:
1. Proporcje
2. Dopasowanie
3. Tkanina
4. Konstrukcja
5. Dodatki
Poszczególne czynniki omówię w dalszej części, bo na wstępie warto jeszcze dodać, że nie są one w żadnej mierze arbitralnie narzucone, lecz wynikają z wieloletnich doświadczeń w kształtowaniu eleganckiego męskiego ubioru. W ich toku odrzucano te rozwiązania, które miały niekorzystny wpływ na postrzeganie męskiej sylwetki, a przyjmowano i udoskonalano te, które miały wpływ korzystny. W międzyczasie zmieniały się oczywiście mody, ale one też podlegały wspomnianej weryfikacji; jeśli nowe trendy miały pozytywny wpływ na wygląd mężczyzny – pozostawały na dłużej i w końcu wchodziły do kanonu. Jeśli miały wpływ negatywny – popadały w zapomnienie. Dziś mało kto pamięta, że w epoce edwardiańskiej, w użyciu były smokingi szare i białe (biała marynarka + białe spodnie), a w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku modne były marynarki smokingowe w kolorową kratę. Zostały zarzucone, bo wyglądały źle. Także dzisiaj tzw. „modne trendy” starają się ulepszać klasykę – ze skutkiem na ogół żałosnym. Co jednak nie zmienia faktu, że bardzo wielu mężczyzn im ulega, a większość dużych marek – lansuje. Najlepszą receptą na dobry wygląd jest ignorowanie modnych trendów i trzymanie się klasyki.
Jako proporcje garnituru należy rozumieć wzajemne zależności: długości marynarki, położenia jej guzika oraz szerokości klap. Decydują one o tym, jak garnitur jest postrzegany przez postronnego obserwatora. Bo pewne proporcje są miłe dla oka, a inne – wręcz przeciwnie. O proporcjach miłych dla oka mówimy wtedy, gdy dolna krawędź marynarki sięga do linii końca pośladków lub nieco niżej, a zapinany guzik jest położony na linii talii lub nieco niżej.
Jak zastosowanie tych kryteriów wygląda w praktyce, dobrze widać na zdjęciu trzech panów poniżej. Poprawne proporcje marynarek dwóch panów z lewej powodują, że wyglądają oni poważnie i dostojnie. Zachwiane proporcje marynarki pana z prawej powodują, że wygląda on niepoważnie i sprawia wrażenie, jakby się przesadnie nadął.
Klapy marynarki są jej najważniejszą ozdobą, dlatego nie mogą być zbyt wąskie gdyż wtedy wyglądają źle. Ale w niektórych sytuacjach także klapy zbyt szerokie nie wyglądają najlepiej. Przekładając to na centymetry można powiedzieć, że klapy otwarte o szerokości 8 – 11 cm i ostre o szerokości 9 – 12 cm, są optymalne i wszystkim pasują. Mężczyźni szczupli o wątłej budowie powinni unikać klap przesadnie szerokich, zaś mężczyźni posiadający szeroką klatkę piersiową, będą źle wyglądać w marynarce z klapami wąskimi.
Około 7 – 8 lat temu, duże firmy sieciowe postanowiły „zerwać z nudną klasyką” i zaczęły szyć garnitury z krótkimi marynarkami, z guzikiem usytuowanym na wysokości mostka i z bardzo wąskimi klapami. Klasyczne proporcje i szerokie klapy przez kilka lat pojawiały się tylko w szyciu miarowym i w ofercie sartorialnych marek, ale dziś powoli wracają do głównego nurtu. Wygląda na to, że kolejne modowe okrążenie, zostało zaliczone.
Właściwe dopasowanie garnituru – czyli w przypadku garniturów RTW, dobór właściwego rozmiaru – ma kluczowe znaczenie dla dobrego wyglądu. Jeszcze kilka lat temu główną bolączką polskich mężczyzn było noszenie marynarek w zbyt dużym rozmiarze, co wielu panom zostało do dziś. Wystarczy wspomnieć choćby byłego ministra spraw zagranicznych lub obecnego prezesa NBP. Dziś modowe wahadło wydaje się przechylać w drugą stronę i coraz częściej widzimy mężczyzn w zbyt ciasnych garniturach. Ba! Za ciasne marynarki i za wąskie spodnie stają się „modne” – o czym napiszę więcej w kolejnym wpisie.
Poniżej zamieszczam jeden ze slajdów z mojego szkolenia na temat praktycznych aspektów dobierania garnituru, który pokazuje najważniejsze kryteria doboru marynarki. Dodatkowego wyjaśnienia wymaga enigmatyczne sformułowanie o teście wirtualnego guzika. Wprawdzie pisałem już o nim wielokrotnie, ale nie od rzeczy będzie go przypomnieć, gdyż jest bardzo łatwym sposobem stwierdzenia czy marynarka nie jest za obszerna lub za ciasna. Ogólna zasada jest taka, że marynarka nie może nas opinać; pomiędzy nią a korpusem musi pozostawać pewien luz. Test wirtualnego guzika pozwala go dość dokładnie zmierzyć.
Test wykonuje się w pozycji stojącej, mając na sobie testowaną marynarkę. Należy ją rozpiąć i następnie ściągnąć jej poły tak, żeby na całym obwodzie przylegała do torsu. Jednak nie należy ściągać pół zbyt mocno, wciągać brzucha, ani się nadymać. Następnie należy wyznaczyć palcem miejsce gdzie powinien się znaleźć guzik, gdyby chcieć zapiąć marynarkę w tym ciasnym położeniu i – po rozchyleniu pół – sprawdzić jaka jest odległość rzeczywistego guzika, od tego wirtualnego, wyznaczonego palcem. Jest dobrze, jeśli mieści się ona w przedziale 2 – 3 cm. Jeśli jest zdecydowanie więcej – marynarkę należy zwęzić.
Jak wspomniałem powyżej, wiele osób – szczególnie młodych – nosi dziś marynarki, w których luz w teście wirtualnego guzika wyniósłby zero lub nawet przyjął wartość ujemną. Taka marynarka nie może dobrze wyglądać gdy jest zapięta. Nie jest rozwiązaniem stosowanie wybiegu polegającego na tym, że marynarki nigdy się nie zapina. Bo po pierwsze paradowanie w rozpiętej marynarce (gdy nie ma się na sobie kamizelki) jest nieeleganckie, a po drugie taka marynarka i tak wygląda na za ciasną – jej poły rozchodzą się szeroko na boki, co wygląda źle.
Drugim aspektem dopasowania garnituru są kwestie długości i szerokości nogawek spodni. Zresztą kwestie te są ze sobą powiązane, bowiem im węższe nogawki – tym powinny być krótsze. Zasada jest taka, że przy wyprostowanej postawie, spodnie powinny tworzyć jednolitą linię – bez żadnych fałd lub załamań. Gdy mają szerokość 18 – 19 cm powinny sięgać do górnej krawędzi cholewki buta, gdy są węższe – muszą się kończyć około 1 – 2 cm ponad krawędzią cholewki. Co znaczy, że nieaktualne są dwa mity pochodzące sprzed 30 lat, gdy spodnie garniturowe miewały szerokość ok. 24 cm u dołu nogawki. Pierwszy z tych mitów mówił, że nad butem może się tworzyć na spodniach jedno załamanie, a drugi, że mają one mieć taką długość, żeby zasłaniać skarpetki. Przy dzisiejszej szerokości nogawek ok. 17 cm – nie ma mowy o pojedynczym, estetycznym załamaniu nad butem, ani o maskowaniu skarpetek.
Jedną z ważnych zasad klasycznej męskiej elegancji jest to, że spodnie muszą mieć tzw. „spad”. Czyli muszą swobodnie opadać pod własnym ciężarem, gdy zmieni się pozycję z siedzącej na stojącą. To, przy jakiej szerokości nogawek spodnie mają spad lub go nie mają, zależy od budowy nóg: masywne uda i łydki wymagają szerszych spodni, przy bardzo szczupłych – można sobie pozwolić na spodnie węższe. Niedopuszczalna jest sytuacja gdy nogawki przylegają do ud i łydek, co wygląda karykaturalnie.
Idealny garnitur to garnitur z tkaniny naturalnej. Najbardziej uniwersalna i najczęściej stosowana jest wełna, która jest przede wszystkim materiałem na garnitury całoroczne, ale występuje też w wersjach sezonowych: np. tropik na lato, tweed na zimę. Swoich zwolenników mają też garnitury lniane, bawełniane (np. z bawełny seersucker), a nawet jedwabne. Te ostatnie święciły triumfy w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, dziś należą do rzadkości.
Wełnę pozyskuje się z runa zwierząt (głównie owiec) poddawanego żmudnej obróbce wstępnej (np. czesaniu), przędzeniu i tkaniu. Wełny owcze to podstawa, ale bardzo cenione są też wełny z innych zwierząt: kóz angorskich (moher), kóz kaszmirskich (kaszmir), wielbłądów (kamlot), alpak, czy wikunii. Te ostatnie uchodzą za najbardziej luksusowe i osiągają astronomiczne ceny. Garnitury z wełny z niewielką nawet domieszką wikunii potrafią kosztować kilkanaście tysięcy euro.
Garnitur z wełny dobrej jakości jest komfortowy w noszeniu, miły w dotyku i po prostu piękny. Ma też bardzo cenną cechę użytkową: pognieciony wskutek normalnego użytkowania – podlega samoczynnemu rozprostowaniu. Gdyby jednak ktoś wyciągnął z tego wniosek, że nie trzeba go prasować, to muszę go wyprowadzić z błędu. Bo samoczynne rozprostowywanie się włókien dotyczy też kantów spodni, które powinno się odnawiać przed każdym założeniem garnituru. Spodnie garniturowe bez kantów lub z kantami w zaniku – wyglądają bowiem fatalnie.
Konstrukcja to jest to, co mieści się we wnętrzu marynarki i czego nie widać bezpośrednio, ale co ma wpływ na wygląd garnituru. Marynarka garniturowa ma pewne usztywnienia i wypełnienia, które powodują, że układa się właśnie jak marynarka, a nie jak np. sweter. Mam na myśli tzw. wypełnienia barkowe, które znajdują się nad ramionami, przy wszyciu rękawów, oraz usztywnienia przodów i klap. Wypełnienia barkowe nie są niezbędne i można z nich zrezygnować, ale marynarka traci wtedy trochę swój formalny charakter. Zdania na temat, która marynarka – z wkładami czy bez – wygląda lepiej, są podzielone. Ja uważam, że blezery i marynarki garniturów o mniejszej formalności – lepiej wyglądają bez wkładów barkowych. Natomiast garniturom biznesowym i wieczorowym, wkłady barkowe dodają charakteru. Byle tylko nie były przesadnie grube; w zasadzie 1 mm w zupełności wystarcza.
Usztywnienia przodów i klap marynarki mogą być dwojakiego rodzaju: powstają albo poprzez przyklejenie warstwy flizeliny (fizeliny) do tkaniny, albo poprzez wstawienie włosianki, czyli płótna lnianego lub bawełnianego z włosiem końskim. Mówi się, że marynarka jest albo klejona, albo „na płótnie”. Zamiast określenia „marynarka na płótnie” w powszechnym użyciu są też anglojęzyczne określenia: half canvas lub full canvas. W tradycyjnym krawiectwie bespoke, w grę wchodzi wyłącznie wersja full canvas, czyli usztywnienie z włosianki sięgające do dołu marynarki.
Jak łatwo się domyślić konstrukcja half canvas (full canvas prawie nie spotyka się w marynarkach RTW) jest szlachetniejsza od tzw. klejonki, ale też wyraźnie od niej droższa, bo znacznie bardziej pracochłonna. Dlatego niemal 100% garniturów spotykanych w sklepach, ma marynarki klejone (klejone są też niektóre elementy spodni).
Z punktu widzenia użytkownika najważniejsze jest nie to jak bardzo szlachetna jest wewnętrzna konstrukcja marynarki, ale to jak ona wygląda z zewnątrz, jak się układa i jak się nosi. We wszystkich tych aspektach wersja half canvas jest lepsza od wersji klejonej. Ale też różnice nie są duże, a dla większości osób – całkowicie niedostrzegalne. Czy zatem idealny garnitur musi mieć marynarkę half canvas (lub full canvas). Niekoniecznie! Dobrze wykonana marynarka klejona jest wystarczająco dobra dla przeciętnych użytkowników, zaś marynarka half canvas jest dla hobbystów, którzy lubią mieć poczucie obcowania z rzeczami rzadkimi, wyjątkowymi i wykonanymi dużym nakładem pracy ręcznej. Co skądinąd jest pięknym hobby 🙂
Muszę jeszcze dodać, że garniturowi hobbyści dzielą się na dwa typy: jedni są nastawieni tolerancyjnie albo wręcz przyjaźnie do niewtajemniczonej większości, drudzy odnoszą się do niej z niechęcią a niekiedy nawet z pogardą. Ci drudzy wymyślają różne pejoratywne określenia dla nazwania nielubianych rozwiązań: „poduchy w ramionach”, „betonowe klapy”, „pancerne marynarki”, „kwadratowe ramiona” itp. Te określenia nie mają oczywiście nic wspólnego z rzeczywistością, ale podbudowują ego ich autorów.
Dodatki rozumiem dwojako: raz jako detale garnituru: wykończenia, guziki, podszewki, a raz jako uzupełnienia garnituru tworzące kompletną stylizację: koszulę, krawat, poszetkę, skarpetki, zegarek i przede wszystkim buty.
Przede wszystkim muszę zaznaczyć, że idealny garnitur nie może mieć podszewki poliestrowej, gdyż jest ona trudno przepuszczalna dla powietrza i pary wodnej, zatem oddychalność marynarki z taką podszewką jest bardzo ograniczona, co z kolei przekłada się na niski komfort użytkowania. W bardzo drogich garniturach możemy spotkać podszewkę jedwabną (np. w garniturach marki Rubinacci), ale doskonałą tkaniną na oddychającą podszewkę jest wiskoza, czyli tkanina z włókien pozyskiwanych z pulpy drzewnej (celulozy). Zaś idealny garnitur na lato, powinien mieć marynarkę z tzw. półpodszewką, co znaczy, że na plecach – podszewki nie powinno być wcale. O klasie garnituru świadczą też detale wykończenia takie jak: guziki z rogu bawolego zamiast z tandetnego plastiku, rozpinane guziki przy rękawach marynarki, ręcznie obrębiane butonierki i ewentualnie dziurki guzików, wykończenia brustaszy po łuku zamiast po linii prostej, staranność szycia.
Każdy wie jak duże znaczenie mają dodatki do garnituru, które tworzą stylizację. To one w największym stopniu decydują, czy ubiór jest postrzegany jako elegancki, czy też pozostawia sporo do życzenia. Dziś dominująca jest tendencja luzu i to nawet wtedy, gdy ma się na sobie dobrej klasy garnitur. A więc garnitur, a do niego koszula bez krawata i sportowe buty. Jeśli ktoś tak lubi, to oczywiście jego sprawa, wydaje mi się jednak, że szkoda inwestować w garnitur, żeby go później „każualizować”. Bowiem to dzięki eleganckim dodatkom garnitur nabiera prawdziwego blasku, a idealny garnitur to taki, który błyszczy i przyciąga uwagę.
Janie, gratuluje ciekawego wpisu.
Wprawdzie uważny czytelnik Twojego bloga większość zagadnień już poznał, ale nigdy za wiele przypominania o podstawach takich jak długość nogawek, rękawów i wysokość guzika. Na takie sprawy od razu zwracamy uwagę , mniej lub bardziej świadomie. Ciekawą sprawą jest opis konstrukcji marynarek, co warto może kiedyś rozwinąć.
Zbliża się sezon letni, może warto pomyśleć o przekrojowym wpisie o lnie w kontekście garniturów, marynarek, kamizelek? Jestem fanem tego materiału, ale len jest nieco na uboczu uwagi polskich producentów. Jest za to spora oferta na S.S. . Twój rzeczowy wpis uporządkowałby wiedzę czytelników i wskazał detale na jakie zwrócić uwagę przy zakupie.
pozdrawiam!
Dziękuję 🙂
Już kilka razy przymierzałem się do artykułu o lnianych garniturach, ale zwykle kończyło się prezentacji takiego garnituru, bez wchodzenia w szczegóły. Miało to miejsce we wpisie Przygotowanie do lata oraz we wpisie o najciekawszych produktach Suit Supply na sezon wiosna/lato 2018.
Muszę powiedzieć, że ja rzadko sięgam po lniane garnitury gdyż irytuje mnie ich skłonność do gniecenia się i deformacji. Tak, wiem: miłośnicy lnu uważają to za zaletę a nie za wadę; ja jakoś nie mogę się przekonać i przeważnie stawiam na luźno tkaną wełnę fresco.
Lniany garnitur/marynarkę traktuję bardziej jako strój casualowy niż oficjalny właśnie ze względu na gniecenie. A co myślisz o łączeniu np lnianej kamizelki i koszuli z wełnianą marynarką? Czy w zestawie koordynowanym lub garniturze hybrydowym jest to błędem? W lecie jest ciężko wytrzymać w klasycznym 3-częściowym garniturze z wełny 🙁
Nie widzę przeszkód w takich połączeniach 🙂
Można pomyśleć: „kolejny wpis na temat, który wydaje się być oklepany z każdej możliwej strony – tak jak niedzielny kotlet schabowy”, niemniej w mojej ocenie, zasady te warte są przypominania. Podoba mi się Twoje zdroworozsądkowe podejście do takich zagadnień jak: konstrukcja marynarek. Ja również uważam, że dobrze leżąca klejonka nie jest w niczym gorsza od m.in. konstrukcji half-canvas – oczywiście jeśli przyjmiemy, że wszystkie wspomniane przez Ciebie w niniejszym wpisie zasady będą spełnione. Wśród moich marynarek posiadam 3 sztuki „half-canvas” i przyznam szczerze, że gdybym dostał w ciemno marynarki „klejone” i te drugie, miałbym nie mały problem, by rozpoznać, która nie jest klejona w całości bez patrzenia w konstrukcję. Co powiesz natomiast o marynarkach szytych na miękko, bez żadnych wkładów i konstrukcji (np. marynarki mCeran)? Moje doświadczenia są dwojakie: z jednej strony lekkość, naturalność i komfort – z drugiej nieco niesforne przody i klapy, które lubię się wywijać po jakimś czasie noszenia / wiszenia.
Lubię marynarki szyte całkowicie na miękko i uważam, że w niektórych sytuacjach sprawdzają się bardzo dobrze. Jestem też fanem marynarek M.Ceran, co zresztą widać zarówno na blogu jak i na moim koncie na Instagramie. Jednak takie marynarki są raczej zamiennikiem swetrów niż klasycznych blezerów.
Dzień dobry Janie, świetny artykuł 🙂 pozwolę sobie zadać pytanie związane bardziej z koszulami niż garniturami. Kupiłem jakiś czas temu pierwszą koszule z mankietem francuskim, i mimo ogólnego dopasowania wydaje mi się że sam mankiet jest zbyt duży w obwodzie, w takim sensie że rękawy marynarki odstają dość wyraźne kiedy koszula jest pod spodem. Czy jest może jakaś uniwersalna zasada ile luzu na nadgarstku powinno zostawać po założeniu spinek? I pytanie czy taki mankiet można zwężać, czy jest to niemożliwe (nieopłacalne) i lepiej kupić koszule z mankietami o mniejszym obwodzie?
Dziękuję 🙂
Zbyt szerokie mankiety francuskie to jest dziś powszechny problem. Jakiś czas remu rękawy marynarek uległy wyraźnemu zwężeniu, a koszule pozostały bez zmian i ich mankiety są po prostu za szerokie. Przyznam, że nie znam dziś producenta koszul, który by szył mankiety właściwej szerokości. To problem równie niezrozumiały i równie uciążliwy jak szycie krawatów tylko w jednym rozmiarze (na wzrost 175 – 185 cm).
Mankiety francuskie dostosowane do współczesnych marynarek, będą w koszulach mojej kolekcji dla Bonus MG i eGARNITUR, ale one pojawią się dopiero w marcu przyszłego roku.
Chętnie bym się w taka koszule uposażył ale niestety nie mogę czekać do marca bo żenię się we wrześniu 😅
🙂
Dzień dobry.Gratuluję kolejnego świetnego i merytorycznego wpisu.W nawiązaniu do wątku podjętego przez kolegę Bartosza i ja chciałbym rozwiać swoje wątpliwości dotyczące koszul z mankietami francuskimi.Czy klasyczny zestaw koordynowany:granatowa marynarka,beżowe chinosy i niebieska koszula z francuskimi mankietami+krawat pułkowy to dobre połączenie??
Dziękuję 🙂
Opisany zestaw jest OK. Polecam wpis: Zasady dreskodu – ruch jednokierunkowy.
Bardzo dziękuję za odpowiedź.Czy w przywołanym przeze mnie zestawie odpowiednie będą ciemno brązowe loafersy z licowej skóry czy też raczej zdecydować się na buty wiązane??
To zależy od okazji. Loafersy są butami nieformalnymi i czasami lepszym rozwiązanie będą buty o większym stopniu formalności: monki, angielki lub brogsy, a czasami nawet wiedenki.
Janie,
dziękuję za bardzo ciekawy i niezwykle wartościowy wpis. To, co napisałeś można podpisać obydwoma rękoma.
Pozwolę sobie na polemikę z Twoim odniesieniem co do konstrukcji marynarek. Uważam, że wszechobecna klejonka robi wiele złego dla adeptów męskiej elegancji. Marynarki są niestety kiepskiej jakości i szybko wymagają wymiany – albo z uwagi na odklejającą się klejonkę albo nadmierne usztywnienie.
Dwa przykłady.
Marynarka Lantiera. Granatowa, klasyczna, bez wodtrysków. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – bliska ideałowi. Świetna wełna. Doskonała do chinosów. Dość szybko odkleiła się klejonka na wypełnieniach piersiowych. Niestety żaden krawiec nie chciał podjąć się naprawy. Do kogo z tym się zgłosić?
Marynarka Bytomia. Piękna krata, bez podszewki, wełna (chyba) z VBC. Latem okazał się, że nie da się jej nosić z uwagi na ilość kleju na wkładach piersiowych. Wyjątkowo sztywne, nieprzepuszczające. Kiedyś myślałem, że to co niektórzy piszą o pancernej marynarce to mit. Dzisiaj mam taki mi w szafie 🙂
Ciekawe na ile wzrosłaby cena marynarki z wieszaka, gdyby klejonkę zastąpić half canvas? Szycie na miarę zawsze będzie alternatywą, ale niestety w naszych warunkach bardzo kosztowną.
Dziękuję za miłe słowa 🙂
Garnitur z marynarką half canvas byłby droższy o ok. 200 zł. W garniturach mojej kolekcji, które pojawią się w sprzedaży w marcu 2022 roku, będzie przynajmniej jeden z taką marynarką.
Half canvas to doskonała informacja i słuszny kierunek. Rozważ proszę wprowadzenie do kolekcji klasycznej marynarki nieformalnej np. do łączenia z chinosami. Taka uniwersalna marynarka byłaby strzałem w dziesiątkę.
Myślimy o kolekcji marynarek, ale najpierw będą kolejne garnitury, koszule i krawaty.
Wszystkie ważne informacje zebrane w jednym miejscu, super. Dobrze też pamiętać o odpowiednim przechowywaniu garnituru – bez tego nawet najlepiej skrojony będzie się prezentował mało korzystnie
Dziękuję 🙂
Bardzo zerojedynkowo wyszła ta część o długości nogawek. Pomiędzy 17 a 24 jest jeszcze bardzo dużo pomiędzy. Ciężko też powiedzieć by nogawki o wylocie 17 cm były odpowiednie przy klasycznym garniturze (co najwyżej dla realnego anorektyka). W formalnym wydaniu warto by nogawki nie były przesadnie wąskie. Naprawdę można znaleźć jeszcze takie mające 19,5 czy więcej centymetrów (jakie zdecydowanie lepiej prezentują się w klasycznych zestawieniach) i w takim wydaniu zalecanie noszenia spodni niedotykających nawet krawędzi cholewki to szkodliwa uwaga, bo ładne załamanie na bucie jest możliwe i to bez uzyskiwania efektu retro.
Odświeżam sobie właśnie niektóre wpisy z Pańskiego bloga i dotarło do mnie, że widoczny tutaj garnitur, opisany jako „Miejmy nadzieję, że ten styl to już przeszłość” znajduje się w mojej szafie. Kupiłem go na jakiejś wyprzedaży w sytuacji gdy zbliżało się ważne przyjęcie weselne, a ja byłem w okresie bardzo dużych zmian sylwetki i nie zdążyłbym na przeróbki krawieckie. Piszę to tylko dlatego, że ten garnitur na żywo zupełnie nie pasuje do zdjęcia. Zgadza się fotografia i model widoczny na metce, ale albo mój egzemplarz został uszyty „błędnie” albo ogólnie coś tu pewna popularna sieciówka namieszała.
1/ Klapy w moim egzemplarzu są rzeczywiście dość wąskie, ale nie tak przesadnie jak na zdjęciu. W rzeczywistości mają 7,5-8 cm i wyglądają dostatecznie dobrze by je zaakceptować.
2/ Guzik położony jest niżej i wypada na wysokości talii.
3/ Rękawy były krótsze niż sugerowała to tabelka rozmiarowa i nie wymagały skrócenia.
4/ Marynarka na zdjęciach sklepowych jest wyraźnie za krótka, a w rzeczywistości brakuje jej może 0,5 cm do długości klasycznej.
5/ Wełna sprężysta o dużej odporności na gniecenie. Klasyczna czesankowa 120s.
6/ Podszewka w pełni wiskozowa.
Reasumując, przyjemnie się zdziwiłem i ucieszyłem, a garnitur jest dalej w użytku. Niestety po pandemii czeka go popuszczanie pasa, ale to już inna historia 🙂
PS: Nie pracuję dla tej sieciówki. Nie mówię jaka. Rasowi dandysi na pewno domyślają się i tak po blogowym zdjęciu 🙂
Pozdrawiam
Pozdrawiam i zachęcam do oglądania na żywo tych „potworków” bo widać mogą się pomylić in plus w szwalni.
Zdaję sobie sprawę, że aby obiektywnie ocenić garnitur, marynarkę, płaszcz itp. należałoby je zobaczyć, przymierzyć, dotknąć; bazowanie na zdjęciu bywa zwodnicze. Dlatego nie podawałem nazwy sieciówki, a modela pozbawiłem głowy, bo chodziło mi nie o krytykę marki tylko o przykładowy wygląd garnituru. A nie da się ukryć, że na zdjęciu wygląda on brzydko.
Ale cieszę się, że w rzeczywistości nie jest tak źle 😉 Zresztą to w jaki sposób firmy pokazują swoje produkty, to jest odrębny, bardzo ciekawy temat. Bo np. Suit Supply pokazuje je tak, że po prostu chciałoby się je mieć. A niektóre rodzime marki pokazują je tak, jakby im zależało, żeby nikt tego nie kupił. Pisałem o tym niedawno we wpisie Najpopularniejsze typy męskich płaszczy na zimę.
Oczywiście mój egzemplarz może być przypadkowo lepiej uszyty niż sugeruje to fotografia. Nie widziałem innych egzemplarzy tego garnituru poza własnym.
Czytałem wpis o płaszczach. Jak zwykle zacny. Skrytykowana za prezencję swoich okryć wierzchnich marka ma ostatnio dużo „nowoczesnych” zdjęć. Jest tam nawet kilka ładnych płaszczy dwurzędowych z 70% zawartością wełny i wiskozą w podszewkach, ale trochę za krótkie i prezentowane w sposób kuriozalny np. rozpięty płaszcz dwurzędowy zarzucony na dresową bluzę z kapturem…. To nawet nie jest śmieszne….
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Janie, tekst jest moim zdaniem bardzo pomocny i treściwy, przede wszystkim w odniesieniu do garniturów z wieszaka, ale także szytych na miarę i właśnie też o to chciałem zapytać. Chciałbym w najbliższym czasie udać się do krawca, aby uszyć garnitur. Mój projekt to garnitur dwuczęściowy z włoskiej wełny granatowej w prążek firmy Brioni (wąski rozstaw prążków). Krój marynarki będzie częściowo inspirowany prezentowanymi garniturami ze sklepu egarnitur, czyli marynarka jednorzędowa, ostre, szerokie klapy (ok 11-12 cm), ale marynarka bez rozcięcia z tyłu, marynarka trochę dłuższa i z niżej usadowionym guzikiem. Do tego spodnie z wysokim stanem, na szelki i podwójnymi zakładkami. Czy taki garnitur, choć teoretycznie zgodny z zasadami przedstawionymi w tekście, nie będzie zbyt retro? Patrząc na to, jaki krój dominuje w sklepach taki garnitur może być wręcz dziwny dla otoczenia. Być może moje wątpliwości nie są zasadne, bo jednak bardzo mi się taki krój podoba. Dodam, że potrzebuję dosyć klasycznych wzorów i kolorów garniturów dla początkującego prawnika 🙂
Dziękuję za miłe słowa 🙂
Twoja koncepcja garnituru jest bardzo poprawna i w żadnym wypadku nie będzie on wyglądał dziwnie. Zresztą skoro zamierzasz szyć u krawca to on Ci doradzi w wielu kwestiach szczegółowych. Jedyne co bym w Twojej koncepcji zmienił, to dodał dwa szlice. Marynarka ze szlicami ładniej się układa i jest wygodniejsza w użytkowaniu, co jest szczególnie ważne jeśli ma być nieco dłuższa. Dziś już w zasadnie nie szyje się marynarek bez szliców: nawet smokingów bez szliców, ze świecą dziś szukać.
Warta rozważenia jest też opcja garnituru trzyczęściowego. To wprawdzie wyraźnie podnosi koszty, ale taki garnitur jest bardziej szykowny i elegancki. Poza tym w biurze czy kancelarii można zdjąć marynarkę i nie wygląda się nieelegancko mając na sobie kamizelkę. A czasami (szczególnie latem) można nie zakładać kamizelki i wtedy ma się zwykły garnitur dwuczęściowy.
Dziękuję bardzo za odpowiedź.
Dziekuje za interesujacy wpis.
Nie zauwazylem komentarza na temat polozenia i glebokosci „wciec” w klapach.
Poniewaz — jak sie domyslam — klapy to ewolucja kolnierza, wiec jako kazualny obserwator mody meskiej myslalbym, ze wciecia w klapach powinny byc polozone mniej-wiecej w takim miejscu (w takiej odleglosci od szczytu ramienia), gdzie schodzilyby sie pod szyja, gdyby je postawic i zapiac marynarke do samej szyi. Nie jestem rowniez pewien ich glebokosci.
Jakie jest pana zdanie na ten temat?
Dziekuje.
Położenie kozeki zmienia się w czasie. Kiedyś była położona znacznie niżej, później zaczęto ją przesuwać ku górze. Obecnie – szczególnie w garniturach szytych na miarę – znów jest tendencja do jej obniżania, ale nie aż tak dużego jak to miało miejsce w garniturach z pierwszej połowy XX wieku.
To może być rzeczywiście pomysł na artykuł: jak i dlaczego zmieniało się położenie kozerki 🙂
A jak Pan ocenia taki garnitur https://www.lavard.pl/granatowy-garnitur-meski-slim-z-welny-dziewiczej-35274,3,2143,480211
Ma zaburzone proporcje przez co wygląda okropnie.
Kolejne pytanie nie-na-temat:
Jakie zaleca Pan polozenie tylnej czesci krawata? Czy powinna zwisac luzno, czy tez powinna byc zalozona do petelki z tylu „przedniej” czesci krawata, a moze (Nie daj Boze) wetknieta w koszule pomiedzy guzikami.
Moze sie rowniez zdarzyc, ze tyl krawata bedzie dluzszy niz przod. Domyslam sie, ze tego nalezy sie wystrzegac za wszelka cene.
A jaka jest Pana opinia na temat horyzontalnych (wsuwanych) metalowych spinek/listew do krawata? Co z nimi robic? Czy elegancko jest je nosic? Na jakiej wysokosci?
Ponadto, mam rowniez pare krawatowych ozdobnych „szpilek” (albo sa to perelki, albo jakies drobne zlote prostokaty) z lancuszkami z tylu, do wetkniecie do dziurek na guziki w koszuli. W jakich okolicznosciach wypada je nosic i na jakiej wysokosci wpinac w krawat? Widzialem je u kogos na wysokosci ok. 10 cm pod wezlem krawata. Czy to jest wlasciwe?
dziekuje
Ja tylną część krawata wkładam w szlufkę, żeby się nie pokazywała. Ale zwracam uwagę, że coraz więcej zwolenników znajduje u nas styl włoski, który nakazuje eksponowanie tylnej końcówki. Przednią przekręca się wtedy nieco na węźle, żeby mogła wyzierać spod niej ta cieńsza końcówka. Mnie się ten styl nie podoba.
Nieco podobnie jest ze sprawą długości cieńszej końcówki. Obecnie wielu sartorialistów i trendsetterów lansuje styl z za długim krawatem (sięgającym ok. 10-15 cm poniżej gurtu spodni) i jeszcze dłuższej tylnej końcówki. To także mi się nie podoba i z przekąsem pisałem o tym we wpisie Dał nam przykład Donald Trump jak krawaty nosić mamy. Wyznaję zasadę, że krawat powinien sięgać do gurtu spodni – gdy mają one standardowy stan – lub nieco poniżej – gdy mają stan wysoki. Optymalnie jest gdy krawat jest tak zawiązany, że tylna końcówka zrównuje się z przednią. To jest oczywiście niemożliwe w przypadku osób wysokiego wzrostu, szczególnie jeśli wiążą krawat węzłem podwójnym lub wielokrotnym. Wtedy cienka końcówka może sięgać do mostka albo jeszcze wyżej i jest to OK. Osoby niskiego wzrostu (szczególnie wiążące krawat węzłem pojedynczym) mają problem odwrotny: za długiej końcówki. Moja rada: oddać krawat do krawcowej celem skrócenia. Uważam, że wtykanie cienkiej końcówki za pasek lub pomiędzy guziki koszuli – jest nieeleganckie.
Szpilki do krawata (dziś wyszły już w zasadzie z użycia) należy wpinać ok. 5-10 cm pod węzłem, jednocześnie wypychając węzeł nieco do przodu. Dzięki szpilce będzie on utrzymywał taką sterczącą pozycję. Można dyskutować czy taki zabieg polepsza czy pogarsza estetykę, ale na pewno wprowadza nieco hipsterstwa.
Nie całkiem rozumiem o co chodzi z tymi horyzontalnymi spinkami/listwami. Czy chodzi po prostu o spinkę do krawata? Jeśli tak to jest to element, który przeżywa wzloty i upadki; obecnie wydaje się być w fazie upadku. Spinkę można oczywiście nosić jeśli ktoś ma ochotę. Krawat spina się z koszulą mniej więcej na wysokości 1/3 jego długości licząc od góry. Co zresztą stoi trochę w sprzeczności z jego funkcją. Bo jeśli ma chronić krawat np. przed zamoczeniem w zupie to byłoby logiczne, żeby punk spięcia był położony jak najniżej. Tyle tylko, że wtedy wyglądałoby to fatalnie, wręcz groteskowo.
W sensie, że guzik trochę za wysoko i nieco za krótka marynarka?
W sumie to ciężko znaleźc coś lepszego do 1500 zł. Ten ma przynajmniej szerokie klapy z zalet.
Jeżeli chodzi o marynarki dwurzędowa to jak one powinny leżeć? Tutaj chyba zasada wirtualnego guzika nie za bardzo obowiązuje. Nie rozpinamy ich jak siadamy, więc pewnie powinno być więcej luzu niż w marynarce jednorzędowej?
Jest rzeczywiście wygodniej jeśli luz w marynarce dwurzędowej wynosi 3 – 4 cm zamiast 2 – 3 rekomendowanych w teście wirtualnego guzika. Natomiast sam test przeprowadza się tak samo jak w jednorzędówce.
Kupiłem ciemno grafitową dwurzędówkę z SuitSupply o którą kiedyś pytałem. Widziałem też, że użył jej Pan do ostatniego wpisu studniówkowego. Marynarka leży bardzo ładnie. Ale w pozycji siedzącej odstaje w klatce. Pytanie czy się tym trzeba przejmować? Szukałem też zdjęć w Internecie jak taka marynarka powinna się zachowywać w pozycji siedzącej i nie za bardzo nic znalazłem.
A i chyba znalazłem… https://janadamski.eu/wp-content/uploads/2021/05/Garnitur_dwurzedowy_05.jpg Rozumiem, że w swobodnej pozycji na krześle z oparciem będzie odstawał jeszcze bardziej?
Niestety nie ma na to dobrego sposobu szczególnie gdy się siedzi w głębokim fotelu. Jeśli się siedzi dłuższy czas np. przy stole, to można marynarkę rozpiąć. Także np. w kinie, teatrze czy na koncercie.
Naprawdę cenne wskazówki w pigułce 😉
Ps.
Czy możemy się spodziewać powrotu garnituru „Harry” z kolekcji we współpracy z e-garnitur ?
Dziękuję 🙂
Staram się, żeby garnitur HARRY wrócił ale właściciel firmy Bonus ma z tym problem: znacząco wzrosła cena tkaniny, z której był uszyty i obecnie jego cena detaliczna musiałaby wynosić ok. 2200 zł. Ja uważam, że to ciągle byłaby atrakcyjna cena za garnitur tej klasy, ale właściciel ma obawy, że jego sprzedaż byłaby zbyt mała, żeby zapewnić opłacalność.
Uważam, że nawet przy podwyżce ceny do takiej kwoty, dalej byłby to najbardziej cenowo dostępny garnitur wśród tych w podobnym segmencie jakości i kroju.
Czy twoim zdaniem garnitur „Frederico” byłby odpowiedni do ślubu, czy kolor nie jest trochę zbyt jasny?
Frederico jak najbardziej nadaje się na garnitur ślubny.
Panie Janie, czy są plany aby w garniturach Bonus wyrzucić z garniturów 100% wełna (np. Ten piękny dwurzędowy garnitur) podszewkę z poliestru? Co prawda jest to mieszanka z wiskozą, niemniej odstrasza. Dzisiaj właśnie chciałem kupić ten garnitur bo cena jest wyjątkowo atrakcyjna, ale żadne pieniądze nie są warte podszewki poliestrowej.
Nawet garnitury SuitSupply mają częściowo podszewkę z plastiku. Poliester podnosi trwałość.
Tylko, że garnitury SuSu mają z reguły pół podszewkę.
Nie mam wpływu na decyzje podejmowane w Bonus/eGARNITUR w obszarach innych niż moja kolekcja. Wiem tylko, że decyzje te wynikają z oczekiwań klientów prognozowanych na podstawie wieloletnich doświadczeń. Z punktu widzenia osób dobrze obeznanych z kanonami klasycznej elegancji, podejście przeciętnych klientów może się wydawać trochę dziwne; np. niechęć do półpodszewek w marynarkach, ostrych klap w marynarkach jednorzędowych, garniturów dwurzędowych itp.
Dziękuję za odpowiedź.
Niemniej jednak czy uważa Pan, że taka podszewka będzie komfortowa w noszeniu? Czy nie będzie zbyt grzała? Dość atrakcyjna cena mnie zachęca do zakupu, niemniej jednak komfort noszenia jest ważniejszy niż cena.
Nb. Zamówiłem garnitur Bruce, czy z uwagi na luźno tkaną wełnę, czy ten garnitur będzie odpowiedni jako wół roboczy?
Podszewka wiskozowo-poliestrowa będzie oczywiście gorsza od czysto wiskozowej. Czy będzie to odczuwalne w użytkowaniu? Teoretycznie tak, praktycznie w bardzo małym stopniu albo nawet wcale. Odczuwalne może być wtedy gdy będziemy przebywać w przegrzanym pomieszczeniu lub wykonywać szybkie ruchy (np. tańcząc). Czyli gdy będziemy się pocić bardziej intensywnie niż normalnie. W pozostałych sytuacjach różnica będzie raczej nieuchwytna.
Garniturów z mojej kolekcji raczej nie polecałbym jako tzw. wołów roboczych (czyli np. do biura na co dzień). Są uszyte z subtelnych i pięknych wełen ale dość delikatnych. Używane w codziennej pracy przy biurku i siłą rzeczy poddawane częstym czyszczeniom w pralni chemicznej, prędzej czy późnij będą nosiły ślady takiego użytkowania.
To może jakiś artykuł w stylu jaki materiał na garnitur do biura się najlepiej sprawdza. Pan się chyba na tym zna.